Spis treści:
- Znaczenie chrztu duchem
- Chrzest duchem w dzień Pięćdziesiątnicy
- Chrzest duchem i nadprzyrodzone dary
- Nowe zrodzenie warunkiem chrztu duchem
Znaczenie chrztu duchem
Sens chrztu duchem wynika bezpośrednio z analizy każdego z członów tego wyrażenia. Chrzest (gr. baptisma) to dosłownie zanurzenie. Chrzest duchem oznacza zatem 'zanurzenie w duchu'. Pytanie jednak, co oznacza ów duch; w jaki sposób poznać, że jesteśmy w niego zanurzeni? W Rzym. 5:5 apostoł Paweł pisze, że "miłość Boga jest rozlana w naszych sercach przez Ducha Świętego, który został nam dany" (UBG). Tutaj jesteśmy już nieco bliżej odpowiedzi: chrzest duchem to zanurzenie w miłości Boga. Znowu jednak można zapytać, co to jest ta miłość Boga? Po czym poznać, że ją mamy?
Warto zauważyć, że Paweł nie mówi o miłości do Boga. Theos występuje tutaj w dopełniaczu, a więc jest to miłość, która należy do Boga, a która została wlana w nasze serca przez ducha. Mówimy zatem o narzędziu, które Pan Bóg zapewnia po to, aby obdarowani mogli osiągnąć cel, który inaczej byłby nieosiągalny. Tym celem, zgodnie z Rzym. 8:29, jest utożsamienie z obrazem Jezusa Chrystusa tych, którzy zostali przeznaczeni w tym celu przez Boga. Mamy zatem stać się wiernymi kopiami naszego Pana, zarówno w sposobie myślenia, jak i działania.
Wniosek ten znajduje swoje potwierdzenie w 2 Kor. 5:14,15, gdzie apostoł Paweł pisze o tej samej miłości agape, że "przymusza nas, jako tych, którzy uznaliśmy, że skoro jeden umarł za wszystkich, to wszyscy umarli. (15) A umarł za wszystkich, aby ci, którzy żyją, już więcej nie żyli dla siebie, lecz dla tego, który za nich umarł i został wskrzeszony" (UBG). Nie żyjemy dla Chrystusa w sensie dosłownym; nasz Pan został uwielbiony i niczego mu nie potrzeba. Żyjemy dla Chrystusa wówczas, kiedy pełnimy tę samą służbę, którą on pełnił: służbę dla Ewangelii.
Nasz Pan stwierdza najwyraźniej w rozmowie z Piłatem, że celem jego przyjścia na świat było, "aby dać świadectwo prawdzie" (Jn. 18:37 UBG). W tym celu nasz Pan zgłosił się do Jana nad Jordan i w tym celu został mu tam udzielony chrzest duchem. Opis tego wydarzenia wiele wnosi do dyskusji nad znaczeniem chrztu duchem, widzimy bowiem Pana Jezusa, "a oto otworzyły mu się niebiosa i ujrzał Ducha Bożego zstępującego jak gołębica i przychodzącego na niego" (Mt. 3:16 UBG). Wzmianka o otwarciu niebios jest szczególnie interesująca, sugeruje bowiem, że nasz Pan otrzymał w tym momencie wgląd w rzeczy duchowe, którego wcześniej nie posiadał. Wyposażony w to zrozumienie, rozpoczął swoją służbę świadczenia o prawdzie Izraelowi.
Chrzest duchem w dzień Pięćdziesiątnicy
Podobnie rzecz ma się z uczniami. Podczas ostatniej wieczerzy Jezus zapowiada zesłanie ducha, który wprowadzi apostołów w zrozumienie prawdy: "gdy przyjdzie on, Duch prawdy, wprowadzi was we wszelką prawdę. Nie będzie bowiem mówił sam od siebie, ale będzie mówił to, co usłyszy, i oznajmi wam przyszłe rzeczy. (14) On mnie uwielbi, bo weźmie z mojego i wam oznajmi" (Jn. 16:12-14 UBG). Duch jest zatem narzędziem, które ma wprowadzić uczniów w zrozumienie Słowa Bożego, tak aby mogli podjąć, wzorem Pana, służbę wydawania świadectwa. Obietnica chrztu duchem zostaje następnie powtórzona uczniom podczas ich ostatniego spotkania z Mistrzem, tuż przez jego wniebowstąpieniem (Dzieje 1:5).
Do chrztu duchem rzeczywiście dochodzi "po niewielu dniach", w dzień Pięćdziesiątnicy, kiedy to "wszyscy byli jednomyślnie na tym samym miejscu. (2) Nagle powstał odgłos z nieba, jakby uderzenie gwałtownego wiatru, i wypełnił cały dom, w którym siedzieli. (3) Ukazały się im rozdzielone języki jakby z ognia, które spoczęły na każdym z nich" (Dzieje 2:1-4 UBG). Ogień jest źródłem światła i jako taki adekwatnie reprezentuje wypełnienie się obietnicy danej przez Pana w górnej izbie - obietnicy oświecenia. Zgodnie z informacją podaną w wersecie 4, wszyscy zostają napełnieni duchem świętym i rozpoczynają ogłaszanie Ewangelii zgromadzonym na święto Żydom.
Podsumowując zatem tę część wykładu, istotą chrztu duchem jest udzielenie przez Boga 1) zdolności rozumienia spraw duchowych oraz 2) motywacji do podjęcia służby dla Słowa Bożego. Chrzest w obu tych aspektach jest procesem ciągłym. To prawda, że chrzest Jezusa oraz chrzest w Pięćdziesiątnicę przedstawiono w Biblii tak, jakby był to jednorazowy akt oświecenia. Trzeba jednak także zauważyć, że nasz Pan przez wiele lat był wprowadzany w znajomość Zakonu zanim przyszedł do Jana. Podobnie uczniowie, przez 3,5 roku słuchali jego nauk, choć ciągle ich nie rozumieli. Chrzest duchem jest tym momentem, kiedy to wszystko, co usłyszeli, zaczyna im się układać w zrozumiałą strukturę prawdy.
Unikam jednak spojrzenia na chrzest jako wydarzenie jednorazowe, ponieważ takie ujęcie niesie z sobą kolejne pytanie, na które bardzo trudno jednoznacznie odpowiedzieć, a mianowicie jaka ilość prawdy jest niezbędna, aby móc mówić o doświadczeniu chrztu duchem? Ja nie podejmuję się jej zdefiniowania, ale raczej odwołuję się do słów Jezusa z Jn. 17:3, gdzie nasz Pan stwierdza, że życie wieczne to jest poznawanie, a zatem proces ciągłego zanurzania się w zrozumienie Słowa Bożego, ciągła duchowa praca. Już samo posiadanie ducha do badania Słowa Bożego i służby przez ewangelizację, nauczanie bądź prorokowanie, jest dla mnie wyraźnym świadectwem chrztu.
Chrzest duchem i nadprzyrodzone dary
W kontekście chrztu duchem trzeba także odnieść się do tematu nadprzyrodzonych darów. Związek tych dwóch elementów wydaje się być oczywisty, szczególnie na podstawie wersetu Dziejów 2:4, który łączy chrzest z darem mówienia językami: "I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić innymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić" (UBG). Dlaczego jednak należy rozdzielić te dwie kwestie? Przede wszystkim, rozdziela je sam Jezus. W Dziejach 1:5 nasz Pan zapowiada chrzest duchem. Następnie w wersetach 6 i 7 przechodzi do omówienia zupełnie innego tematu - przywrócenia królestwa Izraelowi - aby następnie w wersecie 8 zapowiedzieć udzielenie uczniom mocy ducha.
Co więcej, sposób, w jaki większość przekładów tłumaczy Dzieje 1:8, jest przykładem skandalicznej wręcz samowoli tłumaczy. Konsultacja z tekstem greckim pokazuje bowiem, że Jezus nie mówi o mocy ducha, który przyjdzie (czas przyszły), ale o mocy ducha, który przyszedł (czas przeszły). Jezus obiecuje zatem uczniom moc ducha, którego już posiadali w momencie, kiedy Pan do nich mówił. To dodatkowo pokazuje, że moc czynienia nadzwyczajnych znaków, którą uczniowie otrzymali w Pięćdziesiątnicę, nie miała nic wspólnego z chrztem, którego wówczas doświadczyli, ale z nowym zrodzeniem, które otrzymali w czasie powołania ich przez Jezusa na początku jego służby (por. Jn. 1:12-13, 5:25).
Zgodnie z zapowiedzią, moc ducha miała uzdolnić uczniów do ogłaszania Ewangelii "w Jerozolimie, w całej Judei, w Samarii i aż po krańce ziemi" (UBG). I to widzimy w 2 rozdziale Dziejów, gdzie uczniowie przyjmują chrzest wraz z mocą ducha, aby następnie wyjść i przemawiać językami do Żydów zgromadzonych na święto z różnych stron Cesarstwa. O ile chrzest duchem miał być dla nich źródłem oświecenia, moc ducha miała być narzędziem skutecznego przekazywania tej znajomości Słowa Bożego. Nie ma zatem powodu uważać, że chrzest ducha nierozłącznie wiąże się z posiadaniem nadprzyrodzonych darów. Warto zauważyć, że takimi darami Bóg obdarzał ludzi wcześniej, np. budowniczych Przybytku, co jednak w żaden sposób nie oznacza, że doświadczyli oni chrztu duchem (Wj. 31:1-6).
Ponadto, nadprzyrodzone dary ducha nie zostały dane Kościołowi na zawsze, ale miały przeminąć: "Bo choć są proroctwa, przeminą; choć języki, ustaną; choć wiedza, obróci się wniwecz" (1 Kor. 13:8 UBG). To wszystko stało się po odejściu apostołów na jeszcze dość wczesnym etapie chrześcijaństwa. Nadprzyrodzone dary ustały, tak jak dary poznania i prorokowania zostały dosłownie 'uznane za bezużyteczne' (gr. katargeo - unieważnić, znieść, zaniedbać), kiedy przyszło wielkie odstępstwo Człowieka Grzechu i wprowadziło własne nauki, 'zaniedbując' prawdziwe nauki Chrystusa i apostołów (2 Tes. 2:3-10).
Nowe zrodzenie warunkiem chrztu duchem
Chrzest duchem w swojej istocie jest procesem naszego 'zanurzania się' w Słowo Boże. Motywatorem do podjęcia tego działania nie jest nasza własna inicjatywa, ale Boska miłość ofiarnicza agape, którą apostoł Paweł nazywa także 'miłością prawdy' (2 Tes. 2:10). Skutkiem działania miłości agape jest coraz większe 'obfitowanie w poznanie i we wszelkie zrozumienie' (Flp. 1:9-11; Ef. 1:16-18, 3:14-19). Powołani nią obdarzeni nie tylko mają pragnienie uczenia się, ale także są w swojej pracy prowadzeni przez ducha, który pozwala im rozeznawać zapisy Słowa Bożego (1 Kor. 2:6-16).
Dlatego apostoł Jan pisze o naszym Panu, że 'dał nam myślenie, abyśmy poznawali Prawdziwego' (1 Jn. 5:20 GP). Apostoł Paweł z kolei pisze o 'duchu myśli waszej' i 'duchu przywodzenia do rozsądku' (Ef. 4:23; 2 Tm. 1:7). Przez tego ducha jesteśmy prowadzeni "aż wszyscy dojdziemy do jedności w wierze i w dokładnym poznaniu Syna Bożego, do męża dorosłego, do miary wzrostu właściwego pełni Chrystusowej" (Ef. 4:13,14 NW). Ponieważ skutkiem działalności ducha w wierzących ma być dojrzałość charakteru, akt udzielenia ducha Biblia określa mianem nowego narodzenia (Jn. 3:3-8). Doświadczywszy wpływu ducha agape, stajemy się niemowlętami w Chrystusie, które pragną najpierw mleka nauki, a potem także stałego pokarmu (2 Pt. 2:2; Hbr. 5:11-14).
Zrodzenie z ducha jest niezbędnym początkiem, ale samo w sobie nie stanowi chrztu duchem. Wynika to z faktu, że reakcją na wpływ ducha wcale nie musi być duchowy rozwój. W 2 Tes. 2:10-12 apostoł Paweł mówi, że niektórzy w ogóle nie przyjęli miłości do prawdy, w związku z czym Bóg wydał ich w rękę błędu. Część nowych stworzeń podjęła reakcję, ale tylko po to, aby szybko przyjąć sekciarskie poglądy swojego kościoła i przylgnąć do nich 'na dobre i na złe'. Nasz Pan mówi tymczasem, że nagroda życia wiecznego nie wiąże się z poznaniem, ale z poznawaniem, które obejmuje nie tylko stałe wzbogacanie swojego zrozumienia, ale także weryfikację posiadanych poglądów (Jn. 17:3).
Oczywiście, posiadanie stabilnej bazy duchowej jest pewną duchową koniecznością dla człowieka, żebyśmy całkowicie nie zanurzyli się w chaos. Ale z drugiej strony nie może to także oznaczać mentalnego zabarykadowania się i ślepej negacji wszystkiego, co jest na zewnątrz. Pan oczekuje, że będziemy wzorem naszego ojca wiary Abrahama eksplorować tę naszą ziemię obiecaną, wychodzić w ciągle nowe obszary. Ta wędrówka może być niebezpieczna i będzie wymagać największych ofiar - ofiar naszych własnych poglądów - ale nie wolno nam osiąść w jednym miejscu, bo nie wypełnimy w ten sposób warunków naszego przymierza.