komentarzbiblijny.pl

"A jeśli ktoś uważa, że coś wie, to jeszcze nie wie tak, jak wiedzieć należy ... Po części bowiem poznajemy i po części prorokujemy" (1 Kor. 8:2, 13:9)

jesteś tutaj: > >


"Czy można...?", czyli rzecz o znaczeniu prawa w podejmowaniu decyzji

Przedmiot wykładu: pojęcie prawa opisuje zestaw nakazów i zakazów, które służą realizacji określonego celu. Wykład omawia przepis prawa nie jako cel sam w sobie, ale jako pochodną przykazania miłości, która jest narzędziem czynienia pokoju w sumieniu człowieka i relacjach międzyludzkich. Ponadto, wykład podkreśla wartość pozytywnie definiowanych celów oraz odwagi w ich realizacji w przeciwieństwie do strachu, który jako inhibitor wszelkiego działania stanowi zaprzeczenie idei miłości.

Pytanie zadane w tytule celowo nie jest dokończone. Celem wykładu nie jest bowiem rozgrzeszenie czytelnika, który po lekturze tekstu będzie mógł to, czego wcześniej nie mógł, ale zwrócenie uwagi na sam proces decyzyjny. Pytanie "czy można?" jest w gruncie rzeczy pytaniem o to, czy nic mi się nie stanie, kiedy zrobię to, co rozważam. Jako ludzie wierzący chcemy podobać się Bogu, w którego wierzymy. Ponieważ jednak życie niesie ze sobą cały wachlarz sytuacji, nie zawsze znajdziemy w Biblii bezpośrednią odpowiedź. Zdarzy się też, że odpowiedź jest, ale "coś" podpowiada nam inaczej. Z drugiej strony, można również zadać pytanie "czy trzeba?" - czy powinienem podjąć określone działanie. W każdym przypadku przedmiotem pytania są w gruncie rzeczy konsekwencje: jeśli wykonam bądź nie wykonam ruchu, który mam na myśli, co stanie się dalej? Tutaj także są dwie możliwości, bowiem decyzja w każdą stronę może bądź to zmniejszyć mój zysk z określonego działania, bądź spowodować stratę netto.

Dlaczego chcemy przestrzegać prawa?

Na początek chciałbym zwrócić uwagę na różnicę między możnością a potrzebą. W wykładzie pisałem o etycznej strukturze rzeczywistości; o tym, że jesteśmy zwierzętami celującymi, nakierowanymi na osiąganie określonych celów w przyszłości. Osiągnięcie celu w przyszłości wiąże się jednak z ofiarami w teraźniejszości. Jeśli dla przykładu chcę kupić mieszkanie za kilka lat, dzisiaj muszę odkładać znaczące sumy pieniędzy, a tym samym poświęcić to, co mógłbym mniejszym kosztem kupić już dziś. W tym sensie ofiara jest jednocześnie potrzebą; działaniem, które muszę podjąć, aby przybliżyć się do mojego celu. Sprawy w kategorii "czy trzeba?" muszą być wykonane, aby osiągnąć cel. W życiu jednak robimy wiele rzeczy "obok" głównego celu. Choć nie służą one jego osiągnięciu, to z pewnością nie powinny mu szkodzić. I tutaj pojawia się pytanie "czy można?" - czy mogę podjąć działanie bezkarnie? Czy w jego wyniku nie ucierpi mój cel? Pytanie "czy można?" jest zatem w gruncie rzeczy motywowane strachem, że sprawy nie pójdą po mojej myśli.

Powiedziałbym, że z punktu widzenia człowieka wierzącego są dwie kategorie ryzyk, których się boimy. Po pierwsze, każde działanie obwarowane jest ryzykiem, że coś pójdzie nie tak, jak w planie. Może zdarzyć się coś, co bierzemy pod uwagę, ale działamy z nadzieją, że nas ominie. Może także zdarzyć się coś, czego w ogóle nie dostrzegamy na etapie planowania. Ta kategoria ryzyk jest uniwersalna i dotyczy każdego człowieka niezależnie od poglądów. Zarządzanie ryzykiem tego rodzaju zależy od wielu zmiennych, m.in. od rodzaju celu, który chcemy osiągnąć, oraz wiedzy i doświadczenia osoby realizującej plan. Moim szczególnym zainteresowaniem w tym wykładzie jest kategoria ryzyk dotyczących wiary, a mianowicie ryzyko naruszenia prawa Bożego. Chcę jednak powiedzieć wyraźnie: nie kupuję stwierdzeń typu: "zastanawiam się, czy można, bo tak bardzo kocham Pana Boga, że nie chcę go obrazić". Zastanawiasz się, czy można, ponieważ boisz się kary za przekroczenie prawa Bożego.

Strach w przypadku ludzi wierzących jest przy tym szczególnego rodzaju. Prorok Ezechiel oświadcza, że "Dusza, która grzeszy, ona umrze" (Ez. 18:4 UBG). Stawką jest zatem nasze być lub nie być. Jednocześnie jednak apostoł Jan pisze, że "W miłości nie ma lęku, ale doskonała miłość usuwa lęk, bo lęk przynosi udrękę, a kto się boi, nie jest doskonały w miłości" (1 Jn. 4:18 UBG). Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że jeśli moją motywacją do przestrzegania prawa Bożego jest lęk, to już jestem na drodze grzechu. Adam był bardzo skrupulatny w przestrzeganiu Boskiego przepisu, ale kiedy zobaczył Ewę z zakazanym owocem, strach przed śmiercią całkowicie nim zawładnął. Najpierw przyłączył się do buntu, a kiedy to nie przyniosło rozwiązania, sporządził odzienie dla ochrony ciała, ukrył się przed Bogiem, a następnie - kiedy już musiał spotkać się ze Stwórcą - odpowiedzialnością obarczył żonę i samego Boga jako pomysłodawcę takiej partnerki (Rdz. 3:1-13). Źródłem grzechu jest strach przed śmiercią.

Postępowanie Boga z człowiekiem w Starym Testamencie w znacznej mierze odpowiada temu oryginalnemu problemowi. Noe, który musi zaufać, aby ocalić życie; Abraham, który dla spełnienia obietnicy opuszcza dom rodzinny i wyrusza do obcej ziemi; tenże Abraham gotów złożyć w ofierze swojego jedynego syna; Mojżesz, który opuszcza dwór faraona, aby tułać się z ludem Bożym; Izraelici, którzy spędzają 40 lat na pustyni, będąc w całkowitym uzależnieniu od łaski Bożej; Izrael walczący z narodami Kanaanu, o wiele od nich liczniejszymi i możniejszymi. Pan Jezus staje się arcykapłanem Nowego Testamentu przez złożenie jedynej ofiary zaufania odpowiadającej w pełni upadkowi Adama. Jezus bowiem, jako jedyny człowiek z potomstwa Adama, znalazł się w sytuacji dokładnie odpowiadającej sytuacji edenicznej: w stanie zagrożenia nie tylko życia doczesnego, ale życia w ogóle; utraty egzystencji na zawsze. Z tej przyczyny okoliczności jego ofiary odpowiadały okolicznościom oryginalnego upadku, a jego wierność w tej sytuacji oznaczała uiszczenie ceny równoważnej za grzech (zobacz wykład ).

Wszelkie działanie, jakie podejmujemy, odbywa się w ramach nadrzędnej etycznej struktury. Powyżej pisałem o tym, że podstawowym kryterium etycznego działania jest ukierunkowanie na cel. Również z tego punktu widzenia lęk nie jest pożądaną emocją, ponieważ lęk jest inhibitorem działania. O ile etycznie podjęte działanie ma pozytywnie zdefiniowany cel, lęk prowadzi w kierunku wręcz przeciwnym - prowadzi do porzucenia działania, a tym samym porzucenia celu. Tego problemu dotyczy także inne kryterium określone przez Jezusa: "wasza mowa niech będzie: Tak – tak, nie – nie" (Mt. 5:37 UBG). Innymi słowy, działanie musi być podejmowane konsekwentnie. Jeśli obieram określony cel, kończy się w tym punkcie miejsce na lęk, tzn. o ile lęk rozumiany jako reakcja ciała może się ujawnić w postaci emocji na każdym etapie, o tyle lęk rozumiany jako dyspozycja umysłu musi ustąpić miejsca konsekwentnej realizacji. W momencie decyzji kończy się miejsce na rozważanie za i przeciw, a zaczyna miejsce na wykonanie zadania.

Służebna rola prawa

Podstawą etycznego działania jest zatem wytyczenie pozytywnego celu - dążenia, którego spełnienie (bądź sam proces realizacji) uczyni mnie szczęśliwym. Wcześniej wspomniałem jednak o tym, że realizacja celu wiąże się także z ponoszeniem ofiar - dla jego osiągnięcia są pewne rzeczy, które muszę robić i pewne, których robić mi nie wolno. Zestaw takich wytycznych mówiących o tym, co będziesz, a czego nie będziesz, nazywamy prawem, a jego przestrzeganie - moralnością. Prawo może mieć charakter indywidualny, jeśli służy celowi jednostki, lub zbiorowy, jeśli służy interesom zbiorowości. Prawo dane przez Mojżesza Izraelowi miało charakter zbiorowy i służyło realizacji celów cielesnych potomków Abrahama: "abyś żył i rozmnożył się, i PAN, twój Bóg, będzie ci błogosławił w ziemi, do której idziesz, aby ją posiąść" (Pwt. 30:16 UBG, 28:1-14). Dotyczyło ono każdego Żyda z osobna, o ile ten utożsamiał się z celem, który tym prawem był obwarowany. W tym sensie prawo jest narzędziem do celu, a nie celem samym w sobie.

Judaizm, a w ślad za nim większa część chrześcijaństwa uznały, że wypełnienie prawa jest celem samym w sobie. Doszło zatem do odwrócenia kategorii etycznych: ofiara stała się celem, a indywidualny cel - jakikolwiek mógłby on być - został zastąpiony ideą podporządkowania. Jezus Chrystus tymczasem naucza najwyraźniej, że takie przewartościowanie jest błędem. Kiedy faryzeusze czynią zarzut uczniom Pana, że zrywają kłosy w sabat, Jezus podaje zasadę: "Szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu" (Mk. 2:27 UBG). Przepis prawa został ustanowiony, aby służył człowiekowi, nie zaś, aby człowiek żył dla spełniania przepisu. Jako ilustrację powyższego Pan podaje przykład Dawida, który "wszedł do domu Bożego za Abiatara, najwyższego kapłana, i jadł chleby pokładne, których nie wolno było jeść nikomu oprócz kapłanów, i dał również tym, którzy z nim byli" (Mk. 2:26 UBG). Postępowanie Dawida w sposób oczywisty stanowiło złamanie przepisu prawa, nie stanowiło jednak grzechu, ponieważ "znalazł się w potrzebie i był głodny, on i ci, którzy z nim byli" (Mk. 2:25 UBG).

Pogwałcenie przepisu dotyczącego odpoczynku w sabat jest powtarzającym się motywem w służbie Pana. Kiedy Jezus uzdrawia w sabat kobietę, dochodzi do sporu z przełożonym synagogi, który "powiedział do ludzi: Jest sześć dni, w których należy pracować. W te dni przychodźcie i leczcie się, a nie w dzień szabatu. (15) Ale Pan mu odpowiedział: Obłudniku, czyż każdy z was w szabat nie odwiązuje swego wołu albo osła od żłobu i nie prowadzi, żeby go napoić? (16) A ta córka Abrahama, którą szatan wiązał już osiemnaście lat, czyż nie miała być uwolniona od tych więzów w dzień szabatu?" (Łk. 14:11-17 UBG). Ponownie zatem dobro człowieka - w tym przypadku uwolnienie od złego ducha - jest ważniejsze od zachowania przepisu. Podobna sytuacja jest opisana w Łk. 13:7-11. Tutaj jednak moralne wynaturzenie przywódców i zgromadzonego tłumu staje się szczególnie widoczne w momencie, kiedy nikt nie może odpowiedzieć na pytanie Jezusa: "Czy wolno w szabaty czynić dobrze, czy źle?" Wydawałoby się, że istotą prawa jest czynienie dobrze, ale to wymaga posiadania kompasu etycznego wykraczającego poza literę prawa.

Szczególną sytuacją obrazującą służebną rolę przepisu jest opisana w Jn. 8:1-11 próba ukamienowania nierządnicy. Kiedy Bóg daje Mojżeszowi obwarowane karą śmierci przepisy prawa dotyczące rozpusty, towarzyszy temu stwierdzenie celu: "Tak usuniesz zło spośród siebie" (Pwt. 22:21 UBG). Uwalniając kobietę, Jezus przyznaje, że wiedział o jej grzechu (Jn. 8:11). Nie tylko zatem powinien wziąć udział w jej ukamienowaniu, ale jako świadek powinien być pierwszym, który rozpocznie wykonanie wyroku (Pwt. 17:6,7). To jednak się nie dzieje. Jezus nie tylko nie rozpoczyna kamienowania, ale doprowadza do uwolnienia kobiety, czym w sposób oczywisty łamie przepis prawa. Odprawiając ją jednak, mówi "idź i nie grzesz więcej". Zatem akt miłosierdzia, który czyni Pan, ma ten sam skutek, który miałoby wykonanie przepisu przez ukamienowanie: zło zostaje usunięte. Ale narzędziem nie jest ukamienowanie, a uwolnienie, które prowadzi grzesznicę do skruchy.

Jednoznacznym przykładem wykorzystania przepisu prawa dla osiągnięcia celu spoza prawa jest opisana w Dziejach Apostolskich decyzja apostołów i starszych dotyczącą powstrzymywania się od krwi. Prawo dotyczące krwi zostało dane Noemu i powtórzone z całą mocą w Prawie Mojżeszowym (Rdz. 9:4; Kpł. 17:11,12). Fakt, iż zakaz ten zostaje powtórzony w Nowym Testamencie, doprowadził wielu wierzących do wniosku, że chrześcijanin nie może przyjmować krwi: nie tylko nie może jej spożywać w potrawach, ale również nie może przyjmować transfuzji. Chcąc być w zgodzie z przepisem, wiele osób złożyło na jego ołtarzu życie, swoje i swoich dzieci. Zakaz krwi zostaje ogłoszony w Dziejach 15:28,29. Tymczasem w Dziejach 21:17-25 dowiadujemy się, dlaczego ten zakaz wprowadzono: żeby nie drażnić tamtejszych Żydów, którzy nadal przestrzegali Zakonu! Starsi jerozolimscy chcieli uniknąć rozruchów, stąd podtrzymywali najbardziej niezbędne obowiązki wynikające z Prawa (zobacz wykład ). Brak zrozumienia idei prawa powoduje sytuację wręcz makabryczną w swoim absurdzie: w XXI wieku w Warszawie umierają ludzie, ponieważ w I wieku w Jerozolimie chciano uniknąć konfliktu z Żydami...

Prawo w służbie pokoju

Powyżej opisana sytuacja dotycząca zakazu krwi pokazuje jednak ważną rzecz związaną ze stosowaniem prawa, a mianowicie nadrzędny cel, któremu służy stosowanie bądź niestosowanie prawa w każdych okolicznościach, a którym jest zachowanie pokoju. Starsi w Jerozolimie podejmują zachowanie podstawowych zasad Zakonu, aby uniknąć rozruchów - aby zachować pokój. W czytamy, że jesteśmy powołani do pokoju, który ma rządzić w naszych sercach. Stąd inna instrukcja apostoła Pawła: "Jeśli to możliwe, o ile to od was zależy, ze wszystkimi ludźmi żyjcie w pokoju" (Rzym. 12:18 UBG). W pokój jest z kolei wymieniony na trzeciej pozycji jako owoc ducha, za agape, która jest miłością prawdy, i radością. Zatem ważnym probierzem jakości duchowego życia jest to, czy żyję w prawdzie wobec Boga i ludzi, czy cieszę się pokojem wynikającym z dobrego sumienia i radością wynikającą ze służby dla Pana. Pytanie, na które zawsze musimy dawać sobie odpowiedź, brzmi: na ile, uwzględniając niedoskonałość świata i moją własną, jestem w stanie tę miłość, radość i pokój osiągać.

To jest inny cel niż ten pokazany w Starym Testamencie. Stary Testament mówi: wykonaj wszystkie przepisy tego prawa, a będziesz żył (Pwt. 28:1,15, 30:15-20). Nowy Testament mówi: "Błogosławieni czyniący pokój, ponieważ oni będą nazwani synami Bożymi" (Mt. 5:9 UBG). Jezus uczy na przykład: "Powiedziano też: Kto oddala swoją żonę, niech jej da list rozwodowy. (32) Lecz ja wam mówię: Kto oddala swoją żonę – poza przypadkiem nierządu – prowadzi ją do cudzołóstwa, a kto żeni się z oddaloną, cudzołoży" (Mt. 5:31,32 UBG). Paweł dopowie jednak w 1 Kor. 7:15 - "Lecz jeśli niewierzący chce odejść, niech odejdzie. W takich przypadkach ani brat, ani siostra nie są w niewoli". Znamienny jest dopisek, który apostoł czyni po tych słowach: "Bóg zaś powołał nas do pokoju" (UBG). Brak pokoju w takich związkach jest łatwym do przewidzenia wynikiem "nierównego jarzma", w jakim osoba wierząca znajduje się z osobą niewierzącą (2 Kor. 6:14-18). Skutkiem takiej relacji może być przewlekła walka, która nie czyni chwały Bogu.

W warstwie dosłownej jest jednak oczywista sprzeczność między słowami Pawła i Jezusa. Jezus uczy, że wolnym po rozwodzie może być tylko ten, który się rozwodzi z powodu rozpusty. Paweł mówi, że również ten, kogo porzuciła strona niewierząca, może się uważać za wolnego. Choć jest ewidentna różnica w ujęciu tematu przez Pawła i Jezusa, to jednak nie ma sprzeczności, ponieważ inny jest kontekst. Jezus naucza o doskonałości wynikającej z prawa; o prawie rozumianym jako standard doskonałości w odniesieniu do celu, jakiemu służy. O ile ten standard jest nam potrzebny, to jednocześnie jest dla nas nieosiągalny. Jakub mówi wprost: "Kto bowiem przestrzega całego prawa, a przekroczy jedno przykazanie, staje się winnym wszystkich" (Jak. 2:10 UBG). Jezus natomiast mówi: "Słyszeliście, że powiedziano przodkom: Nie będziesz cudzołożył. (28) Lecz ja wam mówię: Każdy, kto patrzy na kobietę, aby jej pożądać, już popełnił z nią cudzołóstwo w swoim sercu" (Mt. 5:27,28 UBG). W ten sposób każdy zdrowy heteroseksualny mężczyzna staje się winnym prawa, czy tego chce czy nie.

Dlatego Paweł naucza, że stawienie się przed Bogiem sprawiedliwym z wypełniania uczynków prawa jest niemożliwe. W ten sposób wszyscy jesteśmy pod wyrokiem skazującym, zgodnie ze słowami Pisma: "Przeklęty, kto nie trwa w wypełnianiu słów tego prawa" (Pwt. 27:26). Stąd Nowy Testament nie stawia przed człowiekiem zadania w postaci wypełnienia przepisów prawa, ale "zatrudnienia" ich w służbie pokoju. Ponieważ pokój jest wartością nadrzędną względem przepisu, apostoł dopuszcza rozwód "z uwolnieniem" tam, gdzie brak wspólnych wartości duchowych uniemożliwia osiągnięcie pokoju. Dotyczy to sytuacji posiadania niewierzącego małżonka, ale także sytuacji, w której wierzący małżonek odwraca się od Chrystusa. Wydaje się, że zastosowanie w takiej sytuacji mogą mieć słowa Jana: "Jeśli ktoś przychodzi do was i nie przynosi tej nauki, nie przyjmujcie go do domu ani go nie pozdrawiajcie. (11) Kto bowiem takiego pozdrawia, staje się uczestnikiem jego złych uczynków" (2 Jn. 10,11 UBG).

Praktyka i nauczanie apostoła Pawła podporządkowane były idei pokoju. Choć nauczał, "że jeśli dacie się obrzezać, Chrystus na nic wam się nie przyda", to jednak sam poddał Tymoteusza obrzezaniu "ze względu na Żydów" (Gal. 5:1-6; Dzieje 16:3 UBG). Po przybyciu do Jerozolimy poddał się rytualnemu oczyszczeniu na polecenie tamtejszych starszych: "Wtedy wszyscy poznają, że w tym, co o tobie słyszeli, nie ma nic z prawdy, ale że i ty sam postępujesz porządnie, przestrzegając prawa" (Dzieje 21:24 UBG). Z punktu widzenia czytanego wprost przepisu było to zwyczajne kłamstwo, które miało przekonać lokalnych poddanych Mojżesza, że on, Paweł, także przestrzegał prawa, choć faktycznie go nie przestrzegał i tak nauczał w zborach, które zakładał. Jednak z punktu widzenia apostoła "W Chrystusie Jezusie bowiem ani obrzezanie nic nie znaczy, ani nieobrzezanie, ale nowe stworzenie" (Gal. 6:15 UBG). Dotyczy to zarówno sytuacji na styku z niewierzącymi, jak i relacji braterskich. Ostatecznie bowiem zawsze "dążmy do tego, co służy pokojowi i wzajemnemu zbudowaniu" (Rzym. 14:19 UBG).

---

Pokój nie jest jednak obietnicą apostoła Pawła dla wierzących, ale obietnicą Pana, który utrudzonym słuchaczom obiecuje: "Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a ja wam dam odpoczynek. (29) Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode mnie, że jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie odpoczynek dla waszych dusz. (30) Moje jarzmo bowiem jest przyjemne, a moje brzemię lekkie" (Mt. 11:28-30 UBG). Odpoczynek naśladowców Chrystusa związany jest z lekkością brzemienia, które noszą. Brzemieniem uczniów Chrystusa są przykazania, o których Jan pisze, że "nie są ciężkie" (1 Jn. 5:3 UBG). O żydowskich przywódcach religijnych Jezus mówi wręcz przeciwnie: "wiążą brzemiona ciężkie i nie do uniesienia i kładą je na barki ludzi, lecz sami nie chcą ich ruszyć nawet palcem" (Mt. 23:4 UBG). Jest zasadnicza różnica między przywódcami religijnymi a Chrystusem: kiedy tamci mnożą przykazania, nie wskazując ich sensu, nasz Pan wskazuje sens bez mnożenia przykazań.

Apostoł Jan pisze rzecz znamienną: "nie miłujmy słowem ani językiem, ale uczynkiem i prawdą" (1 Jn. 3:18 UBG). Miłość Boża jest miłością prawdy, która nie tylko prowadzi jej posiadaczy do zrozumienia zasad Boskiego porządku, ale także nakazuje prawdziwą komunikację między mną i bliźnim, a także adekwatne do tej komunikacji postępowanie. To podstawowe zasady etycznego postępowania w relacjach z drugim człowiekiem. "Po tym poznamy, że jesteśmy z prawdy i uspokoimy przed nim nasze serca" (1 Jn. 3:19 UBG). Jeśli działamy zgodnie z prawem miłości - mówimy prawdę z drugim i konsekwentnie robimy to, o czym mówimy - wówczas spełniamy prawo nadrzędne: "Będziesz miłował Pana, swego Boga, całym swym sercem, całą swą duszą i całym swym umysłem. (38) To jest pierwsze i największe przykazanie. (39) A drugie jest do niego podobne: Będziesz miłował swego bliźniego jak samego siebie. (40) Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy" (Mt. 22:37-40 UBG). Ich przestrzeganie nie pozostawi nas winnymi wobec Boga.


Słowa kluczowe: etyka, prawo, podejmowanie decyzji
 
Przekłady wykorzystane w wykładzie:
UBG - Uwspółcześniona Biblia Gdańska
 
Data publikacji:
Ostatnia aktualizacja: 14-06-2020


komentarzbiblijny.pl