Słowa modlitwy Pańskiej padają w kontekście instrukcji naszego Pana dotyczącej modlitwy. "A gdy się modlisz, nie bądź jak obłudnicy. Oni bowiem chętnie modlą się, stojąc w synagogach i na rogach ulic, aby ludzie ich widzieli. Zaprawdę powiadam wam: Odbierają swoją nagrodę. (6) Ale ty, gdy się modlisz, wejdź do swego pokoju, zamknij drzwi i módl się do twego Ojca, który jest w ukryciu, a twój Ojciec, który widzi w ukryciu, odda ci jawnie. (7) A modląc się, nie bądźcie wielomówni jak poganie; oni bowiem sądzą, że ze względu na swoją wielomówność będą wysłuchani. (8) Nie bądźcie do nich podobni, gdyż wasz Ojciec wie, czego potrzebujecie, zanim go poprosicie" (Mt. 6:5-8). W związku z tym modlitwa podana przez Pana Jezusa nie jest długa; nie zawiera rozbudowanych wywodów, ale raczej 'hasłowo' sygnalizuje kluczowe elementy naszej komunikacji z Bogiem. Jeśli bowiem komunikacja jest funkcją modlitwy, to przecież "wasz Ojciec wie, czego potrzebujecie, zanim go poprosicie". Ubranie tych potrzeb w formę słowa często nam samym pozwala je lepiej wyrazić/ zrozumieć. Dopóki bowiem są w formie emocji - a tylko w takiej formie mogą być niewyrażone słowem - dla umysłu pozostają mgliste i niedopowiedziane. Mają jednak swoją treść, mają swoje 'zdanie' i swoje 'myśli' (Pwt. 29:19; Hi. 17:11; Ps. 33:11), a więc przekaz wyrażony dążeniem/ pragnieniem. Bóg, który "zna tajniki serca" (Ps. 44:21), zna treść jego 'myśli' bez słów.
Treść modlitwy zanotowanej w Mt. 6:9-13 nie podnosi skomplikowanych teologicznych problemów, nie wymaga zatem egzegezy jako takiej. Zasługuje jednak na poważną refleksję nad tym, co w istocie wyrażamy, modląc się słowami wypowiedzianymi przez Pana. Taką własną refleksją chciałbym poniżej się podzielić w odniesieniu do poszczególnych elementów:
"Ojcze nasz" - w sensie materialnym Bóg jest ojcem wszystkich, ponieważ wszyscy byśmy nie istnieli bez Jego twórczej aktywności opisanej w księdze Rodzaju. W sensie duchowym jednak wiemy, że niektórzy są "dziećmi gniewu", ponieważ postępują "według zwyczaju tego świata i według władcy, który rządzi w powietrzu, ducha, który teraz działa w synach nieposłuszeństwa" (Ef. 2:2,3). A jednak nas wierzących, którzy niegdyś byliśmy synami nieposłuszeństwa, Bóg "umiłował; I to wtedy, gdy byliśmy umarli w grzechach, ożywił nas razem z Chrystusem" (Ef. 2:4,5). Nie bez przyczyny apostoł Paweł zestawia umiłowanie z ożywieniem. Bóg bowiem umiłował nas, kiedy obdarzył nas duchem swojej miłości prawdy (Rzym. 5:5; 2 Tes. 2:10). Umysł, który otrzymał ducha prawdy - otrzymał wolę i zdolność jej poznawania - w ten sposób został odnowiony/ ożywiony i stał się nowym stworzeniem (2 Kor. 5:17). Ten akt odnowy Pismo św. określa mianem spłodzenia z ducha. Zrodzeni z ducha będziemy, kiedy także ciało charakteru zostanie ukształtowane w tej prawdzie, którą przyswoi duch umysłu (zobacz wykład Gennao - zrodzenie czy spłodzenie z ducha).
Wiele zatem mówi określenie Boga mianem Ojca w modlitwie - wiele mówi tak o jej adresacie, jak i autorze. Przyznajemy w ten sposób, że jesteśmy duchowym potomstwem Boga; że działa Jego duch prawdy, który "sprawia w was i chęć, i wykonanie według jego upodobania" (Flp. 2:13). "Wszyscy bowiem ci, którzy są prowadzeni przez Ducha Bożego, są synami Bożymi" (Rzym. 8:14). Prowadzeni znaczy tyle, co 'kierowani' lub 'motywowani'. Tam, gdzie jest pragnienie poznawania prawdy i zgodnego z nią postępowania, tam jest duchowe pokrewieństwo z naszym niebiańskim Ojcem. "Każdy, kto się narodził z Boga, nie popełnia grzechu, bo jego nasienie ['słowo prawdy' Jak. 1:18] w nim pozostaje i nie może grzeszyć, gdyż narodził się z Boga [posiada umysł i charakter ukształtowane w prawdzie]. Po tym poznaje się dzieci Boże i dzieci diabła: Każdy, kto nie czyni sprawiedliwości, nie jest z Boga, jak i ten, kto nie miłuje swego brata" (1 Jn. 3:1-10). Jest zatem inwokacja modlitwy Pańskiej swoistą deklaracją człowieka wierzącego, który zwraca się do Boga, ponieważ jest częścią jego duchowego potomstwa; jest jednocześnie przypomnieniem samemu sobie o konsekwencjach takiej przynależności.
Z ojcostwem Boga wiąże się także szczególna nadzieja tych, którzy zostali dzisiaj zrodzeni z ducha, a mianowicie nadzieja chwały Boskiej natury. Pisze apostoł Piotr: "Błogosławiony niech będzie Bóg i Ojciec naszego Pana Jezusa Chrystusa, który według swego wielkiego miłosierdzia zrodził nas na nowo do żywej nadziei przez wskrzeszenie Jezusa Chrystusa z martwych; (4) Do dziedzictwa niezniszczalnego i nieskalanego, i niewiędnącego, zachowanego w niebie dla was" (1 Pt. 1:3,4; 2 Pt. 1:4). Zmartwychwstanie wierzących do duchowej natury jest ostatnim etapem - domknięciem - procesu zgromadzania klasy tych, którzy będą współrządzić z Jezusem Chrystusem w przyszłym królestwie. Komentarz do modlitwy Pańskiej być może nie jest tym miejscem, w którym chciałbym przystąpić do szczegółowego uzasadniania tej sprawy. Wystarczające niech będzie wskazanie wersetów, takich jak Dn. 7:13,14,27; Jn. 14:1-3; 1 Kor. 15:49,50; Flp. 1:21-24; 1 Jn. 3:2; Obj. 5:9,10. To, co chciałbym podkreślić, to pewna logika całego procesu, którego konkluzją ma być stworzenie istot na Boskim/ nieśmiertelnym poziomie istnienia.
Zrodzenie oznacza wydanie na świat ukształtowanego ciała. Jeśli mówimy o nowym narodzeniu się duszy rozumianej jako osobowość, wówczas ciałem, które ma się narodzić, jest ciało charakteru. Spłodzenie wówczas oznacza 'zapłodnienie' umysłu nasieniem Słowa. Jeśli natomiast duszą, która ma się narodzić, jest istota, wówczas zrodzenie oznaczać będzie zmartwychwstanie do duchowej natury. Natomiast tym, co koniecznie ten krok musi poprzedzić, jest rozwój osobowości - zarówno w umyśle, jak i charakterze (zobacz wykład Duch, dusza i ciało w Biblii). Człowiek wierzący zatem, który osiągnął pewien poziom duchowego rozwoju w umyśle i charakterze, może uważać się za spłodzonego z ducha do nowej natury. Ojcostwo Boga nabiera w tym kontekście dodatkowego wymiaru. Zwracając się do Boga w modlitwie słowami "Ojcze nasz", wyrażamy tym samym naszą nadzieję przyszłej chwały, do której zostaliśmy powołani. Duch bowiem "poświadcza naszemu duchowi, że jesteśmy dziećmi Bożymi. A jeśli dziećmi, to i dziedzicami, dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa, jeśli tylko z nim cierpimy, abyśmy też z nim byli uwielbieni" (Rzym. 8:16,17).
"Który jesteś w niebie" - znaczenie tego fragmentu jest ściśle związane z ojcostwem Boga. Zależność tę wprowadza zaimek 'który' zastępujący rzeczownik - w tym przypadku rzeczownik 'ojciec'. Przebywanie Boga w niebie jest zatem warunkiem Jego ojcostwa względem wierzących, zarówno w kontekście duszy widzianej jako osobowość, jak i duszy rozumianej jako istota. Tym, co rozwija duszę widzianą jako osobowość, jest prawda Słowa Bożego. Bóg, który w ten sposób powołuje do życia i rozwija swoje duchowe potomstwo, zamieszkuje w niebie, czyli w sferze prawdy i jej ducha. Przez proroka Izajasza Bóg mówi: "Ale jak niebiosa są wyższe niż ziemia, tak moje drogi przewyższają wasze drogi, a moje myśli – wasze myśli" (Iz. 55:9). Niebo jest synonimem 'dróg' i 'myśli' Boga lub, innymi słowy, doktryny i praktyki - zrozumieniem, co czyni Bóg i dlaczego to czyni. W odniesieniu do ludzkości niebo symblizuje zatem Boski Plan Wieków - proces, który Bóg realizuje etapami od Edenu poczynając, a na królestwie Chrystusa kończąc, którego celem jest stworzenie doskonałego człowieka.
Stosownie do tego przeczytamy u proroka Izajasza: "Niebiosa, spuśćcie rosę z góry i niech obłoki wylewają sprawiedliwość. Niech ziemia się otworzy i niech wyrośnie zbawienie, a razem z nim niech zakwitnie sprawiedliwość. Ja, PAN, to stworzyłem" (Iz. 45:8). Kiedy na ziemi "zakwitnie sprawiedliwość" (czyli zakończy się proces stwarzania doskonałej ludzkości)? Kiedy 'niebiosa spuszczą rosę i obłoki wyleją sprawiedliwość' (por. Ps. 50:6, 97:6). Musi zatem Boski rezerwuar prawdy (niebiosa) zostać udostępniony człowiekowi, abyśmy - znając drogi i myśli Boga - mogli nauczyć się nimi chodzić i zgodnie z nimi postępować. Wiemy, że taki czas Bóg w swoim Planie uwzględnił; czas, kiedy "nikt nie będzie już uczył swego bliźniego ani nikt swego brata, mówiąc: Poznaj PANA, bo wszyscy będą mnie znali, od najmniejszego aż do największego z nich, mówi PAN. Przebaczę bowiem ich nieprawość, a ich grzechów nigdy więcej nie wspomnę" (Jer. 31:34). Warto nadmienić, że woda (którą spuszczają niebiosa w postaci rosy), jest także w Biblii symbolem nauki (Iz. 11:9, 55:10,11; 2 Pt. 2:15-17).
Świat materialny funkcjonuje według określonych zasad. Widzimy je tylko o tyle, o ile obserwowalne wydarzenia potwierdzają ich istnienie. Wiem, że jest wiatr, ponieważ czuję go na skórze i obserwuję ruch drzew i chmur na niebie. Ale samego wiatru widzieć nie mogę. Podobnie z zasadami moralnymi - wiemy, że są, ale ich istnienie manifestuje się w konkretnych działaniach ludzkich. Możemy zasadę wyrazić mową lub pismem, ale każde słowo - mówione bądź pisane - będzie tylko reprezentacją zasady według umówionej konwencji danego języka. Kto języka nie zna, wyrażonej przezeń zasady także nie odczyta. Stąd adekwatny jest symbol niebios jako tej rzeczywistości, która istnieje poza naszym zasięgiem, ale jednocześnie określa granice funkcjonowania świata materialnego. Podobnie rzecz ma się z rzeczywistością duchową. Ona także leży poza naszym zasięgiem i także ma definiujący wpływ na fenomena świata materialnego. Szacuje się, że ok. 95 proc. wszechświata stanowią tzw. ciemna energia i ciemna materia - dwa kluczowe elementy, których jednak nie doświadczamy zmysłami.
To, czego doświadczamy, to zaledwie ok. 5 proc. wszechświata. Dlaczego mielibyśmy przypuszczać, że tylko te 5 proc. zawiera ukształtowane byty, kiedy Pismo św. informuje nas o istnieniu bogatej duchowej rzeczywistości ponad to, co obserwujemy? Apostoł Paweł wyjaśnia, że "Nie każde ciało jest jednakowe, ale inne jest ciało ludzi, a inne ciało zwierząt, inne ryb, a inne ptaków. (40) Są też ciała niebieskie i ciała ziemskie, lecz inna jest chwała ciał niebieskich, a inna ziemskich. (41) Inna chwała słońca, inna chwała księżyca, a inna chwała gwiazd" (1 Kor. 15:39-41). Wiara w Chrystusa ma w sobie tę nadzieję, że Bóg daje każdemu "ciało, jakie chce", a tym, którzy wiernie wstępowali w ślady Jego Syna, da ciało podobne do ciała, które dał naszemu Zbawicielowi przy zmartwychwstaniu, tak że "gdy on się objawi, będziemy podobni do niego, gdyż ujrzymy go takim, jakim jest" (1 Kor. 15:38; 1 Jn. 3:2). "Tak też jest ze zmartwychwstaniem umarłych," kontynuuje Paweł, "Sieje się ciało cielesne, a jest wskrzeszane ciało duchowe. Jest ciało cielesne, jest też ciało duchowe" (1 Kor. 15:42-44).
"Niech będzie uświęcone twoje imię" - w komentarzu do Dzieje 4:12 pisałem, że imię oznacza charakter. Greckie hagiazo [G37] natomiast oznacza w odniesieniu do ludzi: 1) oczyszczenie i wówczas tłumaczone jest jako uświęcenie bądź 2) oddzielenie do wykonywania szczególnej służby i wówczas tłumaczone jest jako poświęcenie (zobacz komentarz do Hbr. 10:10,14). Istotą hagiazo jest zatem oddzielenie od tego co niskie i grzeszne, a tym samym zajęcie stanowiska po stronie tego, co wzniosłe i doskonałe. Bóg - Stwórca wszechświata - taki właśnie jest. Kiedy Mojżesz wstąpił na górę, aby otrzymać drugi zestaw tablic z 10 przykazaniami, "przechodził PAN przed nim i wołał: PAN, PAN, Bóg miłosierny i litościwy, nieskory do gniewu, a bogaty w miłosierdzie i prawdę; (7) Zachowujący miłosierdzie nad tysiącami, przebaczający nieprawość, przestępstwo i grzech, lecz nieusprawiedliwiający winnego, nawiedzający nieprawość ojców na synach i na synach ich synów do trzeciego i czwartego pokolenia" (Wj. 34:6,7). Bóg, od którego wszystko pochodzi, sam jest najwyższym wzorem i standardem dla każdego myślącego stworzenia; mamy być doskonali, tak jak doskonały jest nasz Ojciec (Mt. 5:48).
O co zatem modlimy się słowami "niech będzie uświęcone twoje imię"? Myślę, że o dwie rzeczy. Po pierwsze, już w Edenie Bóg wyraził zamiar stworzenia człowieka na swój obraz i choć Adam został stworzony tylko na podobieństwo i w tym podobieństwie upadł, Boży Plan trwa i jest realizowany przez Jezusa Chrystusa, który jest obrazem Boga, a zarazem obrazem, z którym mamy być utożsamieni (zobacz komentarz do Rdz. 1:26,27; Rzym. 8:29). Zatem charakter Boga - Jego imię - w nas ma zostać ukształtowany. O to modlimy się do naszego Stwórcy, aby Jego plan stworzenia człowieka na Boży obraz w nas samych został w pełni zrealizowany. Z drugiej strony, pragnieniem każdego wierzącego w Chrystusa jest, aby ten sam zamysł wykonał się dla całej ludzkości. I to jest drugi wątek, o który modlimy się słowami modlitwy Pańskiej. Imię Boże nie tylko nie jest dzisiaj obecne w ludziach, i nie tylko nie jest znane, ale jest wręcz opluwane oskarżeniami, jakby to sam Bóg odpowiadał za zło, które czyni człowiek. Tymczasem Bóg mówi przez proroka Izajasza:
"Oto ręka PANA nie jest skrócona, aby nie mogła zbawić, ani jego ucho nie jest przytępione, aby nie mogło wysłuchać. (2) Ale wasze nieprawości uczyniły przepaść między wami a waszym Bogiem i wasze grzechy sprawiły, że ukrył twarz przed wami, tak że nie słyszy. (3) Wasze ręce bowiem są splamione krwią, a wasze palce – nieprawością. Wasze wargi mówią kłamstwa, a wasz język szepce przewrotności. (4) Nikt nie woła o sprawiedliwość i nikt się nie spiera o prawdę. Ufają marności i mówią kłamstwa, wyrządzają krzywdę i rodzą nieprawość. (5) Wylęgają jaja węża i tkają pajęczynę. Kto spożywa ich jaja, umiera, a jeśli je stłucze, wykluwa się żmija. (6) Ich pajęczyny nie nadają się na szatę ani nie okryją się swoimi uczynkami. Ich uczynki to uczynki nieprawości i w ich rękach są czyny przemocy. (7) Ich nogi biegną do zła i spieszą się do przelewania niewinnej krwi. Ich myśli są myślami nieprawości, spustoszenie i zniszczenie na ich drogach. (8) Drogi pokoju nie znają i nie ma na ich drogach sprawiedliwości. Uczynili sobie kręte ścieżki; ten, kto po nich chodzi, nie zazna pokoju. (9) Dlatego sąd jest daleki od nas i nie dociera do nas sprawiedliwość. Czekamy na światłość – a oto ciemność, na jasność – ale kroczymy w mrokach. (10) Macamy ściany jak ślepi, macamy, jakbyśmy oczu nie mieli. Potykamy się w południe jak o zmierzchu; w miejscach opustoszałych – jak umarli. (11) Ryczymy wszyscy jak niedźwiedzie, jak gołębie ciągle wzdychamy; oczekujemy sądu, ale go nie ma; oczekujemy na wybawienie, ale jest od nas daleko. (12) Rozmnożyły się bowiem nasze przestępstwa przed tobą i nasze grzechy świadczą przeciwko nam, ponieważ nasze nieprawości są przy nas i uznajemy swoje przestępstwa; (13) Zgrzeszyliśmy i kłamaliśmy przeciw PANU i odwróciliśmy się od naszego Boga, aby nie chodzić za nim; mówiliśmy o ucisku i buncie, obmyślaliśmy i wypowiadaliśmy słowa kłamliwe ze swego serca. (14) Dlatego sąd został wycofany i sprawiedliwość stoi z daleka, bo prawda runęła na ulicy, a prawość nie może tam wejść" (Iz. 59:1-14)
Ponieważ to "wasze nieprawości uczyniły przepaść między wami a waszym Bogiem" (Iz. 59:2), punktem wyjścia do uświęcenia imienia Bożego musi być pokuta - odwrócenie się od złego, a następnie nawrócenie się do Pana i Jego prawości. Jednak choć Bóg "nakazuje wszędzie wszystkim ludziom pokutować" już od czasów apostolskich (Dzieje 17:30), dotychczas zaledwie jednostki taką pokutę podjęły. Oczekujemy nadal czasów, kiedy cała ludzkość zwróci się do swojego Boga i o to także modlimy się słowami "niech będzie uświęcone twoje imię".
"Niech przyjdzie twoje królestwo" - Królestwo będzie narzędziem służącym uświęceniu imienia Bożego. W niebie - w dziedzinie istot duchowych - królestwo Boże trwa cały czas, ponieważ tam rządy Boga się nie kończą. Kiedy nasz Pan mówi "Widziałem szatana spadającego z nieba jak błyskawica" (Łk. 10:18), opisuje w ten sposób wypędzenie sprzed oblicza Bożego szatana po ujawnieniu jego buntu w Edenie. Psalmista mówi do Boga: "Ty bowiem nie jesteś Bogiem, który miłuje nieprawość, zły z tobą nie zamieszka" (Ps. 5:4). O ile w sferze duchowej jest to zasadą uniwersalną, ziemia po upadku Adama jest dominium szatana. Fakt, iż szatan oferuje Jezusowi wszystkie królestwa świata, potwierdza tę myśl (Mt. 4:8,9). Podobnie apostoł Paweł nazywa go 'bogiem tego świata', a także 'duchem, który teraz działa w synach nieposłuszeństwa' (2 Kor. 4:4; Ef. 2:2). Słowa Pawła ponadto pokazują, jaki jest mechanizm władzy diabła - działanie "w synach nieposłuszeństwa", a więc de facto oddziaływanie na umysł i serce. Na umysł, ponieważ "bóg tego świata zaślepił umysły, w niewierzących, aby nie świeciła im światłość chwalebnej ewangelii Chrystusa" (2 Kor. 4:4); na serce, ponieważ emocje kierowane są ku pożądaniu tego, co ze świata. "Jeśli ktoś miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca. Wszystko bowiem, co jest na świecie – pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha życia – nie pochodzi od Ojca, ale od świata" (1 Jn. 2:15-17).
Modląc się o przyjście Królestwa Bożego, wyrażamy nadzieję, że rządy Boże pewnego dnia rozpoczną się także na ziemi. Dlaczego tak długi czas mija od zmartwychwstania Pana do rozpoczęcia jego władzy? Ponieważ trwający obecnie wiek Ewangelii jest czasem zgromadzania klasy władców przyszłego Bożego rządu. Nie tylko bowiem sam Chrystus jednoosobowo ma dzierżyć królewską władzę, ale "królestwo, władza i wielkość królestwa pod całym niebem zostaną oddane ludowi świętych Najwyższego, którego królestwo będzie królestwem wiecznym, a wszystkie zwierzchności będą mu służyć i jego słuchać" (Dn. 7:27). Podobnie w Obj. 5:9,10 przeczytamy o Jezusie, że odkupił dla Boga przez swoją krew ludzi z każdego plemienia, języka, ludu i narodu. "I uczyniłeś nas dla naszego Boga królami i kapłanami, i będziemy królować na ziemi". Zarząd Królestwa Chrystusa będzie zatem wieloosobowy, a jego zgromadzanie miało trwać - jak się okazuje, dwa tysiące lat. Obiecane "czasy ochłody", które miały nadejść "od obecności Pana", nie miały rozpocząć się wraz z jego zmartwychwstaniem, ale miał on zostać zatrzymany przez niebiosa "aż do czasu odnowienia wszystkich rzeczy" (Dzieje 3:19-21). Dlatego w Rzym. 8:19-22 apostoł Paweł napisze, że "stworzenie z upragnieniem oczekuje objawienia się synów Bożych ... w nadziei, że również i ono zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia".
To oczekiwanie stworzenia nadal trwa i trwać musi "dopóki nie wejdzie pełnia pogan" do zarządu Królestwa (Rzym. 11:25). Kiedy dobiegnie końca ich pieczętowanie, uwolnione zostaną symboliczne "cztery wiatry ziemi", które będą 'wyrządzać szkodę ziemi, morzu i drzewom' w nadchodzącej apokalipsie (Obj. 7:1-3). W ten sposób dobiegnie końca obecny porządek świata, a objawieni zostaną synowie Boży, nawiązując do słów Rzym. 8:19, jako nowa władza nad ziemią - władza, która położy kres zepsuciu ludzkości i przyniesie wcześniej wspomniane "czasy ochłody" - odpoczynku od grzechu, śmierci i ich skutków. Rozpocznie się sąd ludzkości; sąd we wszystkich czterech znaczeniach jako nauczanie, próbowanie, karcenie, a także wyrok jako uwieńczenie całego procesu (zobacz wykład Sąd ludzkości). Ludzkość bowiem ma powstać z martwych i doświadczyć pod rządami Królestwa całego procesu naprawy. Nie tylko 'wyzwolenia z niewoli zepsucia', o którym pisze Paweł w Rzym. 8:21, ale faktycznego podniesienia do stanu doskonałego. Na takie przyjście Królestwa oczekuje cała ludzkość. Każdy takich warunków pragnie, choć niewielu wiąże je z powrotem Chrystusa. Ci, którzy przez wiarę te rzeczy dostrzegają, modlą się do Boga o 'przyjście Jego Królestwa'.
"Niech się dzieje twoja wola na ziemi, tak jak w niebie" - wola Boga w odniesieniu do ludzkości została wyrażona w Edenie. "Potem Bóg powiedział: Uczyńmy człowieka na nasz obraz według naszego podobieństwa" (Rdz. 1:26). Zamiar ten w Adamie został jednak zrealizowany tylko częściowo. Pierwszy człowiek został stworzony na podobieństwo Boga, ale nie na obraz (zobacz komentarz do Rdz. 1:26,27). Dzisiaj ludzkość będąca w niewoli grzechu (Jn. 8:34) nie tylko nie jest obrazem Boga, ale znacznie oddaliła się nawet od pierwotnego podobieństwa. Bóg jednak zdecydował, że w procesie stwarzania człowieka na Boży obraz weźmie udział ktoś jeszcze; ktoś, do kogo Bóg mówi 'uczyńmy'. W Nowym Testamencie dowiemy się, że tym kimś jest Jezus Chrystus. Nasz Zbawiciel jest doskonałym odzwierciedleniem charakteru Ojca (Jn. 5:19, 14:7-11). Przyjmując i stosując jego nauki, doświadczamy przemiany w umysłach i charakterach na obraz Pana, a tym samym - na obraz Boga. "My wszyscy, którzy z odsłoniętą twarzą patrzymy na chwałę Pana, jakby w zwierciadle, zostajemy przemienieni w ten sam obraz, z chwały w chwałę, za sprawą Ducha Pana" (2 Kor. 3:18). Taki jest cel Bożego powołania: abyśmy "stali się podobni do obrazu jego Syna, żeby on był pierworodny między wieloma braćmi" (Rzym. 8:29).
Wypełnienie woli Bożej w powyższym sensie ma oczywiście bliski związek z dwoma wcześniej wymienionymi elementami modlitwy. Po pierwsze, doprowadzi do uświęcenia imienia Bożego, które wielbić będzie każdy członek rodzaju ludzkiego. Po drugie, narzędziem wykonania woli Bożej będzie Królestwo, o przyjście którego mamy się modlić. Pisze apostoł Paweł: "A potem będzie koniec, gdy przekaże [Chrystus] królestwo Bogu i Ojcu, gdy zniszczy wszelką zwierzchność oraz wszelką władzę i moc. (25) Bo on musi królować, aż położy wszystkich wrogów pod swoje stopy. (26) A ostatni wróg, który zostanie zniszczony, to śmierć. (27) Wszystko bowiem poddał pod jego stopy. A gdy mówi, że wszystko jest mu poddane, jest jasne, że oprócz tego, który mu wszystko poddał. (28) Gdy zaś wszystko zostanie mu poddane, wtedy i sam Syn będzie poddany temu, który mu poddał wszystko, aby Bóg był wszystkim we wszystkich" (1 Kor. 15:24-28). Bóg "wszystkim we wszystkich" to jest ostateczny cel rozwijającego się Boskiego Planu Wieków. Bóg wszystkim, a więc ostatecznym punktem odniesienia wszelkiej ludzkiej aktywności; Bóg we wszystkich, a więc w każdym człowieku. Modląc się o wypełnienie woli Bożej, wyrażamy nasze przekonanie, że to właśnie będzie najlepszy dla ludzkości scenariusz, a także naszą wiarę, że wydarzenia przybliżą nas do tego punktu we właściwym, wybranym przez Boga czasie.
Modlitwa o wypełnienie woli Bożej ma także bardziej osobisty aspekt. Spotykają nas bowiem w życiu rozmaite okoliczności i nie zawsze są to rzeczy tylko przyjemne. O ile te przyjemne mogą się zdarzyć, o tyle te nieprzyjemne zdarzą się na pewno. Doświadczamy bowiem nieuchronnie w naszym życiu trudności, doświadczeń, prób, cierpienia. Możemy jednak mieć tę ufność w Panu, że "wszystko współdziała dla dobra tych, którzy miłują Boga, to jest tych, którzy są powołani według postanowienia Boga" (Rzym. 8:28). Doświadczenia również są nam potrzebne. Dlatego "chlubimy się też uciskami, wiedząc, że ucisk wyrabia cierpliwość; (4) A cierpliwość – doświadczenie, doświadczenie zaś – nadzieję; (5) A nadzieja nie przynosi wstydu" (Rzym. 5:3-5). Podobnie Jakub: "Poczytujcie to sobie za największą radość, moi bracia, gdy rozmaite próby przechodzicie; (3) Wiedząc, że doświadczenie waszej wiary wyrabia cierpliwość. (4) Cierpliwość zaś niech dopełni swego dzieła, abyście byli doskonali i zupełni, niemający żadnych braków" (Jak. 1:2-4). Prosząc o wypełnienie woli Bożej w naszym życiu, poddajemy się jej we wszystkich okolicznościach z tą nadzieją, że nawet te trudne dla nas sprawy przyniosą dobry owoc, żebyśmy byli "doskonali i zupełni, niemający żadnych braków".
"Daj nam dzisiaj naszego powszedniego chleba" - modlitwa Pańska przyjmuje w tym momencie bardziej osobisty wymiar. Modlimy się już nie o sprawy wielkiego/ ponadjednostkowego formatu, ale właśnie o kierownictwo Boże w naszych indywidualnych sprawach. W pierwszym słowie modlitwy nazywamy Boga naszym ojcem. Czerpiąc analogię z relacji międzyludzkich, w zdrowej komórce społecznej rodzice są dla człowieka najważniejszymi osobami. Najważniejszymi nie tylko dlatego, że przez wiele pierwszych lat życia zaspokajają potrzeby materialne, ale kształtują osobowość swoich dzieci i zawsze są dla nich źródłem wsparcia i rady we wszystkich okolicznościach. Nazywając Boga ojcem, przyznajemy się do takiej właśnie relacji z naszym Stwórcą. Nie ma zatem sprawy, której nie moglibyśmy Bogu przedstawiać w naszych modlitwach. Czyniąc to, oczywiście pamiętamy, że wyżej w modlitwie znajduje się punkt 'niech się dzieje Twoja wola'. Pod tym kątem analizujemy treść naszych modlitw, w tym treść zanoszonych próśb. Prośba o 'chleb powszedni' jest o tyle uzasadniona, że rzeczywiście potrzebujemy go dla naszej egzystencji. Podobnie jak potrzebujemy ubrania i dachu nad głową, ponieważ jesteśmy istotami cielesnymi. Apostoł Paweł podkreśla jednak wagę nadawania właściwego priorytetu sprawom ciała: "Niczego bowiem nie przynieśliśmy na ten świat, z pewnością też niczego wynieść nie możemy. (8) Mając natomiast jedzenie i ubranie, poprzestawajmy na tym" (1 Tm. 6:7,8).
Treść naszych modlitw odzwierciedla treść naszych pragnień. Jezus mówi: "Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się i kradną; (20) Ale gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się i nie kradną. (21) Gdzie bowiem jest wasz skarb, tam będzie i wasze serce" (Mt. 6:19-21). Jeśli głównym pragnieniem wyrażanym w modlitwie jest pomnażanie doczesnych środków, być może także i serce jej autora - jego emocje i dążenia - są w istocie przy sprawach tego świata, zamiast tego przyszłego. Warto rozważyć ten element, zwłaszcza że apostoł Paweł w liście do Tymoteusza dodaje dodatkowe ostrzeżenie: "A ci, którzy chcą być bogaci, wpadają w pokusy i w sidła oraz w wiele głupich i szkodliwych pożądliwości, które pogrążają ludzi w zgubie i zatraceniu. (10) Korzeniem bowiem wszelkiego zła jest miłość do pieniędzy; niektórzy, pragnąc ich, zboczyli z drogi wiary i poprzebijali się wieloma boleściami" (1 Tm. 6:9,10). Jest zatem ryzyko skupiania się na pomnażaniu środków, w tym ryzyko odejścia od wiary. Mając to ostrzeżenie Słowa Bożego, wolimy prosić Boga o nasz chleb powszedni, jednocześnie 'badając samych siebie, czy jesteśmy w wierze, samych siebie doświadczając' (2 Kor. 13:5). Samoanaliza naszych próśb zanoszonych do Boga w kontraście do treści modlitwy Pańskiej ukaże, czy jeszcze 'jesteśmy w wierze', czy już w niebezpieczeństwie jej utraty.
"I przebacz nam nasze winy, jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili" - greckie aphiēmi [G0863] często tłumaczone w Nowym Testamencie jako 'przebaczać' oznacza 'zabrać', 'odesłać' lub 'oddalić'. Z drugiej strony greckie opheilēma [G3783] oznacza dług. Można zatem przetłumaczyć ten element modlitwy Pańskiej jako 'zaniechaj egzekwowania naszych długów'. Przebaczając, rezygnujemy z wyrównywania rachunków; zgadzamy się dobrowolnie, aby dana pozycja w bilansie pozostała dla nas na minusie. Z drugiej strony, dążenie do wyrównania rachunków, które potocznie nazywamy zemstą, oznacza działanie na zasadzie 'oko za oko, ząb za ząb'. Zrobiłeś mi krzywdę, zatem ja uczynię tobie taką samą krzywdę, ponieważ 'bilans' między nami musi się zgadzać. Apostoł Paweł zachęca jednak: "Najmilsi, nie mścijcie się sami, ale pozostawcie miejsce gniewowi. Jest bowiem napisane: Zemsta do mnie należy, ja odpłacę – mówi Pan" (Rzym. 12:19). Problem z zemstą jest taki, że rzadko jesteśmy w stanie oddać dokładnie tyle samo, co utraciliśmy. Zwykle oddajemy z nawiązką, co z kolei powoduje chęć zemsty po drugiej stronie (choćby za tę niesłusznie utraconą nawiązkę). Nakręca się spirala, która może doprowadzić do niewyobrażalnych strat i utraty życia. To nie znaczy, że te rachunki mają pozostać niewyrównane. Zbyt wielu ludzi chciałoby z tego skorzystać. Człowiek wiary nie realizuje jednak zemsty samodzielnie, ale 'pozostawia miejsce gniewowi'.
Żeby zapobiec spirali destrukcji, zemsta powinna być wywierana przez wyższą, niezależną instancję. W społeczności wierzących instancją najwyższą jest Bóg. Instancją niższą, ale taką, z której także można (należy?) skorzystać, jest sąd kościelny. Do Koryntian pisze Paweł: "Czy ktoś z was, mając sprawę z drugim, śmie procesować się przed niesprawiedliwymi zamiast przed świętymi? (2) Czy nie wiecie, że święci będą sądzić świat? A jeśli świat będzie sądzony przez was, to czy nie jesteście godni osądzać sprawy pomniejsze? (3) Czy nie wiecie, że będziemy sądzić aniołów? A cóż dopiero sprawy doczesne? (4) Jeśli więc macie do osądzenia sprawy doczesne, ustanawiajcie sędziami najmniej poważanych w kościele. (5) Mówię to ku waszemu zawstydzeniu. Czy nie ma wśród was ani jednego mądrego, który może rozsądzić między swoimi braćmi? (6) A tymczasem brat z bratem się procesuje, i to przed niewierzącymi" (1 Kor. 6:1-6). 'Sąd przed niewierzącymi' jest opcją, jeśli przynajmniej jedna ze stron jest niewierząca. Sądy świeckie do tego w końcu zostały powołane - aby rozstrzygać sprawy obywateli. W różnych systemach wprowadza się rozwiązania, aby wyrok wydawany był w imieniu państwa, a nie indywidualnego sędziego (na którym następnie można by wywierać zemstę za jego wyrok). Służy temu szczególny ubiór sędziego, podkreślający, że w procesie rozpatrywania sprawy jest on przedstawicielem państwa; służą temu rady przysięgłych, które wydają wyrok jako gremium, nie jako jednostka. W końcu służą temu sądy kapturowe, gdzie tożsamość sędziów w ogóle pozostaje nieznana.
Z całą pewnością zatem niewskazane jest wyrównywanie rachunków na własną rękę. Pytanie, czy je wyrównywać przy pomocy instytucji. "W ogóle już to przynosi wam ujmę, że się ze sobą procesujecie. Czemu raczej krzywdy nie cierpicie? Czemu raczej szkody nie ponosicie? (8) Przeciwnie, wy krzywdzicie i wyrządzacie szkodę, i to braciom" (1 Kor. 6:7,8). Celem chrześcijanina jest budowanie, powiększanie wspólnego dobra. Zaniechanie zemsty może nie tylko zatrzymać spiralę krzywd, ale może spowodować zmianę myślenia osoby, która krzywdę wyrządziła. "Jeśli więc twój nieprzyjaciel jest głodny, nakarm go, jeśli jest spragniony, napój go. Tak bowiem robiąc, rozżarzone węgle zgarniesz na jego głowę. (21) Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj" (Rzym. 12:20,21). Czyniąc dobrze, liczymy na to, że przyczynimy się do refleksji po stronie naszego przeciwnika; refleksji, która w przyszłości może zaowocować wspólnym budowaniem raczej niż wzajemnym wyniszczaniem się. W końcu trzeba pamiętać, że sami jesteśmy dłużnikami Boga, regularnie powiększającymi swój dług wraz z każdym popełnionym grzechem. Bóg, który chciałby konsekwentnie zrealizować zasadę "Dusza, która grzeszy, ona umrze" (Ez. 18:4), musiałby zakończyć egzystencję całej ludzkości. Nie czyni tego, ponieważ jest Bogiem przebaczającym - Bogiem, który dla przyszłego dobra toleruje w obecnym czasie przestępstwa człowieka. Jeśli chcemy być nazywani dziećmi naszego Ojca niebieskiego, musimy przyjąć analogiczny sposób myślenia w tej sprawie (Mt. 18:23-35).
"I nie wystawiaj nas na pokusę, ale wybaw nas od złego" - najtrudniejszy w interpretacji wątek modlitwy Pańskiej. Niektóre społeczności chrześcijańskie modlą się "I nie opuszczaj nas w pokuszeniach", uznając, że Bóg nikogo na pokusy wystawiać nie może, jak sugerują to przekład Uwspółcześnionej Biblii Gdańskiej lub tradycyjna, najbardziej rozpowszechniona wersja "I nie wódź nas na pokuszenie". Myśl tę zdaje się potwierdzać Jakub, który pisze: "Niech nikt, gdy jest kuszony, nie mówi: Jestem kuszony przez Boga. Bóg bowiem nie może być kuszony do złego ani sam nikogo nie kusi. (14) Lecz każdy jest kuszony przez własną pożądliwość, która go pociąga i nęci. (15) Następnie pożądliwość, gdy pocznie, rodzi grzech, a grzech, gdy będzie wykonany, rodzi śmierć. (16) Nie błądźcie, moi umiłowani bracia! (17) Wszelki dar dobry i wszelki dar doskonały pochodzi z góry i zstępuje od Ojca światłości, u którego nie ma zmiany ani cienia zmienności" (Jak. 1:13-17). Greckie peirazo [G3985], którego używa Jakub na określenie kuszenia, może także oznaczać badanie, sprawdzanie, poddawanie próbie. Rzeczownik peirasmos [G3986], który z kolei pojawia się w modlitwie Pańskiej, oznacza odpowiednio pokusę lub badanie, próbowanie.
Kiedy Jezus mówi o 'wodzeniu na pokuszenie', używa w greckim tekście eisphérō [G1533] oznaczającego 'prowadzić' lub 'wprowadzać', np. Łk. 5:18 ("A oto jacyś mężczyźni nieśli na posłaniu sparaliżowanego. Szukali sposobu, jak go wnieść [eisphérō] i położyć przed nim"), Łk. 12:11 ("A gdy będą was prowadzić [eisphérō] do synagog, przełożonych i władz, nie martwcie się, jak i co macie odpowiedzieć na swoją obronę lub co macie mówić") lub Hbr. 13:11 ("Ciała bowiem tych zwierząt, których krew najwyższy kapłan wnosi [eisphérō] do Najświętszego Miejsca za grzech, są spalane za obozem"). Nie ma zatem wątpliwoci, o co mamy się modlić do Boga: o to, aby nie wprowadzał nas w pokuszenie. Pytanie, czy właściwie tłumaczymy w tym miejscu peirasmos. Wcześniej pisałem, że oznacza ono także badanie lub poddawanie próbie. W 2 Kor. 13:5 na przykład apostoł Paweł pisze "Badajcie [peirazo] samych siebie, czy jesteście w wierze, samych siebie doświadczajcie. Czy nie wiecie o samych sobie, że Jezus Chrystus jest w was? Chyba że zostaliście odrzuceni". Analogiczne znaczenie ma występujące tutaj dokimázō ("samych siebie doświadczajcie" [G1381]). Zestawiając dwa niemal synonimiczne czasowniki, autor listu do Koryntian podkreśla potrzebę refleksji powołanych nad jakością własnej wiary.
Paweł podkreśla wagę samoanalizy szczególnie w kontekście uczestnictwa w Wieczerzy Pańskiej. Pisze apostoł: "Ilekroć bowiem będziecie jedli ten chleb i pili ten kielich, śmierć Pana zwiastujecie, aż przyjdzie. (27) Dlatego też kto je ten chleb albo pije ten kielich Pański niegodnie, będzie winny ciała i krwi Pana. (28) Niech więc człowiek bada [dokimázō] samego siebie i tak niech je z tego chleba, i niech pije z tego kielicha. (29) Kto bowiem je i pije niegodnie, sąd własny je i pije, nie rozróżniając ciała Pańskiego. (30) Dlatego jest wśród was wielu słabych i chorych, a niemało też zasnęło. (31) Bo gdybyśmy sami siebie sądzili, nie bylibyśmy sądzeni. (32) Lecz gdy jesteśmy sądzeni, przez Pana jesteśmy karceni, abyśmy nie byli potępieni wraz ze światem" (1 Kor. 11:26-32). W wykładzie Sąd ludzkości pisałem, że Biblijny sąd ma cztery znaczenia: nauczanie, próbowanie, karcenie i wyrok. Badanie samego siebie (1 Kor. 11:28) jest elementem sądu - sądu, który sami na sobie przeprowadzamy, aby się upewnić, że cały czas jesteśmy na drodze wiary. Co się jednak dzieje, kiedy zaniedbujemy doświadczania samych siebie? "Bo gdybyśmy sami siebie sądzili, nie bylibyśmy sądzeni. (32) Lecz gdy jesteśmy sądzeni, przez Pana jesteśmy karceni, abyśmy nie byli potępieni wraz ze światem" (1 Kor. 11:31,32). Kiedy zaniedbujemy doświadczania samych siebie, w to puste miejsce wkracza Bóg, który nas sądzi (doświadcza i karci), "abyśmy nie byli potępieni wraz ze światem".
W tym sensie oczywiście Bóg doświadcza/ próbuje ludzi. Próba może być wynikiem naszych własnych zaniedbań, o czym pisze Paweł w cytowanym właśnie 1 Kor. 11:31,32. Ale może być także narzędziem udoskonalenia wiary. O Abrahamie pisze Paweł, że "wystawiony na próbę, ofiarował Izaaka. On, który otrzymał obietnicę, złożył w ofierze jednorodzonego syna" (Hbr. 11:17). Także tutaj znajdujemy peirazo. Bóg jednak nie kusił Abrahama do złego, ale go sprawdził/ wypróbował. I o tym wiemy ze sprawozdania z księgo Rodzaju: "Po tych wydarzeniach Bóg wystawił Abrahama na próbę i powiedział do niego: Abrahamie! A on odpowiedział: Oto jestem. I Bóg powiedział: Weź teraz swego syna, twego jedynego, którego miłujesz, Izaaka, idź do ziemi Moria i tam złóż go na ofiarę całopalną na jednej górze, o której ci powiem" (Rdz. 22:1,2). Rzeczywiście zatem, Bóg może wystawić na próbę. Nie kusić (do złego), ale doświadczyć. Znowu jednak wracam do słów Pawła: "Bo gdybyśmy sami siebie sądzili, nie bylibyśmy sądzeni". Doświadczać mamy przede wszystkim my samych siebie. Modlimy się zatem do Pana, aby te nasze wysiłki były skuteczne; abyśmy w słabości naszej wiary nie wymagali dla poratowania doświadczeń zsyłanych przez opatrzność.