W Flp. 2:6-11 apostoł Paweł podaje przykład Pana Jezusa, który choć istniał w postaci Bożej, podjął ofiarną służbę wśród ludzi i ukorzył się aż do śmierci, i to śmierci męczeńskiej. "Dlatego też Bóg wielce go wywyższył i darował mu imię, które jest ponad wszelkie imię; (10) Aby na imię Jezusa zginało się wszelkie kolano na niebie, na ziemi i pod ziemią. (11) I aby wszelki język wyznawał, że Jezus Chrystus jest Panem ku chwale Boga Ojca" (Flp. 2:9-11 UBG). Ceną, którą zapłacił Jezus, było absolutne posłuszeństwo misji, którą podjął; nagrodą - zmartwychwstanie do Boskiej chwały (zobacz wykład Trzy natury Jezusa Chrystusa). "Chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał. (9) A uczyniony doskonałym, stał się sprawcą wiecznego zbawienia dla wszystkich, którzy są mu posłuszni" (Hbr. 5:8,9 UBG; Iz. 7:15,16). Idąc w ślady Pana, także i my uczymy się posłuszeństwa. A czynimy to, aby osiągnąć cel analogiczny do jego celu: chwałę Boskiej natury.
Apostoł Piotr pisze na ten temat: "Lecz wy jesteście rodem wybranym, królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem nabytym, abyście rozgłaszali cnoty tego, który was powołał z ciemności do swej cudownej światłości" (1 Pt. 2:9 UBG). Podobnie jak w wypowiedzi Pawła, także i tutaj znajdujemy cenę i jej cel: celem jest osiągnięcie nagrody w chwale w charakterze królów i kapłanów z Jezusem Chrystusem (1 Pt. 1:3,4; Obj. 20:4-6). Ceną jest wierne wykonywanie naszego powołania: "abyście rozgłaszali cnoty tego, który was powołał". Zgodnie z Flp. 2:12, sprawujemy nasze zbawienie "z bojaźnią i drżeniem" - nie dlatego, że obawiamy się strącenia do piekła za karę bądź zgładzenia na wieki. Bojaźń Kościoła wynika z czegoś innego: ze świadomości, jak trudny do osiągnięcia jest cel, którego się podejmujemy. W znanym fragmencie 1 Kor. 9:24-27 Paweł ponownie opisuje chwalebny cel, ale także ostrzega przed trudami, które czekają zawodników w tym biegu:
"Czy nie wiecie, że ci, którzy biegną w wyścigu, wszyscy wprawdzie biegną, lecz tylko jeden zdobywa nagrodę? Tak biegnijcie, abyście ją otrzymali. (25) Każdy, kto staje do zapasów, powściąga się we wszystkim. Oni, aby zdobyć koronę zniszczalną, my zaś niezniszczalną. (26) Ja więc tak biegnę, nie jakby na oślep, tak walczę, nie jakbym uderzał w powietrze. (27) Lecz poskramiam swoje ciało i biorę w niewolę, abym przypadkiem, głosząc innym, sam nie został odrzucony" (UBG). Zawodnik, który biegnie po trofeum ze świadomością, że rywale mogą okazać się lepsi i odbiorą mu cenną nagrodę, może odczuwać "bojaźń i drżenie". Powiem więcej, nawet powinien je odczuwać, żeby utrzymać odpowiedni poziom mobilizacji. W innym przypadku oznaczałoby to lekceważenie przeciwnika i mogłoby doprowadzić do przegranej. Apostoł używa zatem metafory wyścigu, aby uzmysłowić powołanym, że nie wystarczy po prostu się starać; trzeba się starać bardziej niż inni.
Paweł mówi jednak przy tym rzecz ciekawą: "wykonujcie swoje zbawienie. (13) Bóg bowiem sprawia w was i chęć, i wykonanie" (Flp. 2:12,13 UBG). Innymi słowy, możemy się starać, ponieważ Bóg to staranie nam umożliwia. W grę wchodzi tutaj doktryna wyboru, a mianowicie o stanowiska królów w chwale z Chrystusem nie może się starać każdy, kto chce, ale tylko ci, którzy zostali wybrani do udziału w tym wyścigu. Ilustracji tej nauki dostarcza przypowieść o uczcie weselnej. Zaproszenie na ucztę jest wezwaniem ogólnym - "zaproście na wesele wszystkich, których spotkacie" - ale ostatecznie wchodzą wybrani, którzy posiadają szatę zrodzenia z ducha. "Wielu jest bowiem wezwanych, lecz mało wybranych" (Mt. 22:1-14). Wcześniej pisałem, że służbą, do której jesteśmy powołani, jest ogłaszanie cnót Boga - nauczanie Słowa Bożego. Uczta weselna reprezentuje obecny wiek Ewangelii, podczas którego wybrani przyjmują twardy pokarm Słowa, przysposabiający ich do tej pracy (Hbr. 5:11-14).
Jednak niezbędnym elementem umożliwiającym udział jest duch miłości agape - miłości prawdy (Jn. 16:13; Rzym. 5:5; 1 Jn. 5:3). Poznawanie Słowa Bożego jest pracą wymagającą stałej wewnętrznej motywacji; woli poznawania prawdy wynikającej z przekonania, że jedynie życie wiedzione w zgodzie z prawami Boga może być błogosławieństwem dla mnie i mojego otoczenia. Oczywistym jest, że spośród wierzących bardzo niewielu jest takich, dla których poznawanie prawdy jest życiowym priorytetem. Znaczna większość satysfakcjonuje się byciem "dobrym człowiekiem". Jednocześnie jednak, nie posiadając ducha prawdy, nie są w stanie posiąść jej zrozumienia na poziomie, który Pismo święte określa mianem zrodzenia z ducha - przemiany charakteru na obraz charakteru Jezusa (Rzym. 8:29; 2 Kor. 3:18). Nie posiadając z kolei pojęcia o podstawach prawdy, nie są gotowi do udziału w uczcie weselnej, oferującej gościom potrawy z menu proroctw, typów i symboli.
Oczywiście, że bycie dobrym człowiekiem jest ważne i na pewnym poziomie wystarczające. Mówimy jednak o nagrodzie chwały w Boskiej naturze; o największym celu, o jakim człowiek może w ogóle pomyśleć. Tutaj nie wystarczy być dobrym - zgodnie z powyżej omówioną metaforą biegu, trzeba być lepszym od konkurencji. Biegnąc z zawodach po wszystko, wszystko trzeba poświęcić. Być czymś więcej w znajomości i wydawaniu jej owoców. "Miłość Chrystusa bowiem przymusza nas, jako tych, którzy uznaliśmy, że skoro jeden umarł za wszystkich, to wszyscy umarli. (15) A umarł za wszystkich, aby ci, którzy żyją, już więcej nie żyli dla siebie, lecz dla tego, który za nich umarł i został wskrzeszony" (2 Kor. 5:14,15 UBG). Nie żyjemy zatem dla siebie, ale dla Pana, wykonując służbę czynienia uczniów, do której nas powołał (Mt. 28:19,20). I możemy być w niej skuteczni, "Bóg bowiem sprawia w was i chęć, i wykonanie według jego upodobania" (Flp. 2:13 UBG).