Zagadkowa jest ta wypowiedź naszego Pana, który zdaje się mówić do Izraela "w przypowieściach" w tym celu, aby go nie zrozumiano. Co do zasady jest odwrotnie. Mówcy zależy na tym, aby był zrozumiany, a kto chce być zrozumiany, dostosowuje sposób komunikacji do możliwości słuchaczy. Jezus nie tylko tę zasadę ignoruje, ale wręcz z premedytacją formułuje swój komunikat z zamiarem nie trafienia do uszu słuchacza. Apostoł Paweł napisze później, że "Bóg dał im ducha twardego snu, oczy, aby nie widzieli, i uszy, aby nie słyszeli" (Rzym. 11:8). Apostoł Piotr natomiast przyzna, że ukrzyżowanie Chrystusa było wynikiem nieświadomości, "Lecz Bóg w ten sposób wypełnił to, co przepowiedział przez usta wszystkich swoich proroków, że jego Chrystus będzie cierpiał" (Dzieje 3:17,18). Jest zatem czytelna sugestia w Nowym Testamencie, że zaślepienie Izraela było celowym działaniem Boga, który następnie za to własne działanie naród ten pokarał upadkiem i rozproszeniem z własnej ziemi na cały świat na prawie dwadzieścia stuleci. Pierwsza część tego zdania jest prawdziwa i nie jest moim zamiarem w dalszej części komentarza kontestowanie jej. Część druga - pozostawiona bez dalszego kontekstu - prawdziwa nie jest i o tym chciałbym kilka słów więcej.
Na początek trzeba rozważyć, o jakim 'słuchaniu' i 'patrzeniu' mówi nasz Pan w omawianym fragmencie Mt. 13:10-17. Określenia te bowiem w ścisłym znaczeniu nawiązują do działalności zmysłów, dzięki którym fale - odpowiednio świetlne lub dźwiękowe - są przetwarzane na sygnał, który następnie dociera do mózgu i jest przetwarzany jako obraz lub dźwięk. Widzimy więc lub słyszymy fenomena świata materialnego i niewątpliwie w tym sensie Żydzi widzieli poczynania Jezusa i słyszeli jego nauki. Apostoł Paweł pisze jednak w Hbr. 11:3, że "światy zostały ukształtowane słowem Boga, tak że to, co widzimy, nie powstało z tego, co widzialne". Zatem to, co odbieramy zmysłami, wpisuje się w pewną strukturę/ logikę/ porządek, których zmysłami dostrzec nie sposób; ponieważ "to, co widzimy, nie powstało z tego, co widzialne". Świat, który istnieje w czasie i przestrzeni, jest takim, ponieważ Bóg nadał mu określone ramy i zasady funkcjonowania. Wzrok natomiast odbiera tylko ich poszczególne manifestacje w postaci obiektów i zdarzeń, nigdy natomiast strukturę rzeczy jako taką. I ten zarzut Jezus stawia Żydom: że widzą wzrokiem fizycznym, ale nie dostrzegają owej ukrytej przed nim całości.
To nie znaczy, że owa duchowa rzeczywistość jest przed nami zakryta. W Ef. 1:18 przeczytamy o 'oczach umysłu', a więc owej zdolności widzenia poza zasłonę świata materialnego, "abyście wiedzieli, czym jest nadzieja jego powołania, czym jest bogactwo chwały jego dziedzictwa w świętych; (19) I czym jest przemożna wielkość jego mocy wobec nas, którzy wierzymy". Mówimy zatem o rzeczach, których okiem nie widać, ale wiarą jesteśmy w stanie dowiedzieć się o ich istnieniu. Wiara jest tutaj słowem-kluczem. W swojej definicji wiary Paweł pisze, że wiara jest hipostazą, a więc emanacją/ odzwierciedleniem rzeczy, których się spodziewamy (Hbr. 11:1). Idąc dalej tym tropem myślenia, w 2 Kor. 3:18 apostoł napisze, że "my wszyscy, którzy z odsłoniętą twarzą patrzymy na chwałę Pana, jakby w zwierciadle, zostajemy przemienieni w ten sam obraz". W umyśle człowieka wierzącego powstaje zatem 'obraz' tej zakrytej duchowej struktury świata, choć dla nas już nie zakrytej, ponieważ patrzymy na nią "z odsłoniętą twarzą". "Przez wiarę rozumiemy, że światy zostały ukształtowane słowem Boga" (Hbr. 11:3), ponieważ dzięki wierze dostrzegamy prawa i zasady, jakimi Bóg umocował świat i jesteśmy chętni i gotowi do tego, aby zgodnie z nimi postępować.
Do pewnego stopnia człowiek posiada zdolność, a nawet obowiązek wiary. Pewne podstawowe prawdy powinny być bowiem czytelne dla każdego, tak jak np. fakt istnienia Boga. "Bo każdy dom jest przez kogoś zbudowany, lecz tym, który wszystko zbudował, jest Bóg" (Hbr. 3:4). Każdy człowiek jest w stanie rozsądnie przyjąć ten argument. W liście do Rzymian Paweł rozszerzy tę myśl, pisząc, że "to, co można wiedzieć o Bogu, jest dla nich jawne, gdyż Bóg im to objawił. (20) To bowiem, co niewidzialne, to znaczy jego wieczna moc i bóstwo, są widzialne od stworzenia świata przez to, co stworzone" (Rzym. 1:19,20). Dlatego w pewnym zakresie wiara jest obowiązkiem człowieka. Choć w zakresie dość ograniczonym, bo odwołującym się do pewnych podstawowych stwierdzeń o Bogu, to jednak taka wiara jest niezbędnym początkiem; pierwszym krokiem człowieka, który otwiera drogę do działania Boga. Ta właśnie myśl kryje się w tych prostych słowach skierowanych do strażnika więziennego przez Pawła i Sylasa: "Uwierz w Pana Jezusa Chrystusa, a będziesz zbawiony" (Dzieje 16:31). Ponieważ ta większa struktura rzeczywistości, którą pojmujemy wiarą, obejmuje prawa i zasady położone przez Boga, drugim elementem niezbędnie towarzyszącym wierze jest pokuta.
Stąd wezwanie do pokuty, podobnie jak wezwanie do wiary, jest wezwaniem ogólnym. "Bóg wprawdzie pomijał czasy tej nieświadomości, teraz jednak nakazuje wszędzie wszystkim ludziom pokutować" (Dzieje 17:30). Zatem wiara rozumiana w najbardziej podstawowym sensie - jako przekonanie o istnieniu Boga i zbawczej misji Jego syna - oraz towarzysząca jej pokuta, otwierają człowieka na dalsze działanie świętego Bożego ducha, który "bada wszystko, nawet głębokości Boga" i pozwala nam "pojąć wraz ze wszystkimi świętymi, jaka jest szerokość, długość, głębokość i wysokość" prawdy (1 Kor. 2:10; Ef. 3:18). W tym sensie wiara jest darem. Sami z siebie bowiem nie jesteśmy w stanie rozumieć i dostrzegać głębokich zarysów Bożego planu. Dzieje się to dlatego, że przyjmujemy Jego Słowo i poddajemy się pod działanie Jego ducha. Dlatego w Ef. 2:8 przeczytamy, że zbawienie przez wiarę "nie jest z was, jest to dar Boga". Podobnie apostoł Jan napisze, że "Syn Boży przyszedł i dał nam rozum, abyśmy poznali prawdziwego Boga" (1 Jn. 5:20). Ponieważ dojrzała wiara jest zrozumieniem głębi Słowa Bożego, apostoł Paweł nie przestaje "za was się modlić i prosić, abyście byli napełnieni poznaniem jego woli we wszelkiej mądrości i duchowym zrozumieniu" (Kol. 1:9).
Jest dobrze ugruntowaną nauką Nowego Testamentu, iż rozwojowi w poznaniu prawdy musi towarzyszyć rozwój w charakterze i wydawaniu owocu ducha, a podstawą musi być pokuta - zmiana myślenia o tym, co jest złe i dobre/ przewartościowanie swoich celów i sposobów działania, tak aby odpowiadały zasadom prawdy/ Boskiego porządku. W liście do Rzymian na przykład czytamy o tych, którzy "zatrzymują prawdę w niesprawiedliwości" (Rzym. 1:18). Z jednej strony, nie mogą poznać prawdy z powodu niegodziwości swoich serc; z drugiej strony, "Bóg wydał ich nieczystości" właśnie dlatego, że odrzucili poznanie w sprawach, które zostały im objawione (Rzym. 1:19,24). Widać tutaj metodę działania Boga, który nie udziela człowiekowi pełni jednorazowo, ale cząstkę; w zależności, co z tą cząstką zrobi człowiek, w takiej mierze dalsze dary będą mu udzielane. Ta myśl znajduje potwierdzenie w Rzym. 8:30, gdzie Paweł pisze, że Bóg uwielbił (przez uczynienie ich przewodem prawdy - Jn. 16:13-15) tych, których usprawiedliwił. A więc zmiana charakteru zgodnie z zasadami prawdy była niezbędna, aby duch mógł wykonać zadanie wprowadzenia uczniów "we wszelką prawdę" (Jn. 16:13).
Z kolei wierzący, którzy są na początku swojej drogi i nie wykonali jeszcze zmiany charakteru, otrzymują zadatek ducha, który następnie będzie wzrastał w miarę rozwoju w dojrzałości poznania i stosowania prawdy (Ef. 1:13,14, 4:11-16). Aby jednak otrzymać zadatek, niezbędne jest wykonanie minimum, tj. odrzucenie niesprawiedliwości i przyjęcie zasad Bożych jako własne. "Pokutujcie ... a otrzymacie dar Ducha Świętego" (Dzieje 2:38). Jezus przyszedł do Izraela ogłosić prawdę o powołaniu Bożym do królestwa (Jn. 1:17). Jednak aby ją przyjąć, naród wybrany potrzebował najpierw wypełnić warunek podstawowy w postaci pokuty. O Janie Chrzcicielu powiedziano: "I wielu z synów Izraela nawróci do Pana, ich Boga. (17) On bowiem pójdzie przed nim w duchu i mocy Eliasza, aby zwrócić serca ojców ku dzieciom, a opornych ku roztropności sprawiedliwych, aby przygotować Panu lud gotowy" (Łk. 1:16,17). Zadanie wezwania do pokuty, która miała uczynić Izraelitę 'gotowym' na przyjęcie Ewangelii, wykonywał najpierw Jan, a następnie nasz Pan Jezus (Mt. 3:2, 4:17). Ci, którzy nie podjęli pokuty, nie byli gotowi na przyjęcie prawdy o zbawieniu i do tych nasz Pan przemawia w przypowieściach.
Można zapytać, skąd taka metoda Boża? Dlaczego wzrost pojmowania prawdy musi mieć związek ze wzrostem w charakterze? Ponieważ prawda ma nierozerwalny związek z zasadami, którymi Bóg obwarował stworzony przez siebie porządek. Sensem naszego poznawania jest to, aby zgodnie z tymi zasadami żyć i potrafić je stosować. Najwyraźniej pisze o tym Jakub w 1 rozdziale listu, wersety 22-25: "Bądźcie więc wykonawcami słowa, a nie tylko słuchaczami, oszukującymi samych siebie. (23) Jeśli bowiem ktoś jest słuchaczem słowa, a nie wykonawcą, podobny jest do człowieka, który przygląda się w lustrze swemu naturalnemu obliczu. (24) Bo przyjrzał się sobie, odszedł i zaraz zapomniał, jakim był". Oszukujemy siebie, sądząc, że znajomość słowa wystarczy. Tam, gdzie jest znajomość, która nie ma solidnego oparcia o skrystalizowany charakter, tam jest budowanie świątyni ducha na piasku (zobacz przypowieść o dwóch domach: na skale i na piasku). Pierwszy huragan przeciwności tę budowlę zniszczy, ponieważ człowiek nie jest w stanie na dłuższą metę postępować wbrew własnym przekonaniom: albo zmieni przekonania, albo postępowanie. Także tutaj ma zastosowanie zasada podana przez Pana: "dom podzielony wewnętrznie nie przetrwa" (Mt. 12:25).
W rozważaniu omawianego tematu ważny jest także wątek odpowiedzialności człowieka wierzącego przed Bogiem. Dlaczego Bóg udziela znajomości prawdy proporcjonalnie do rozwoju charakteru? "Niemożliwe jest bowiem, żeby tych, którzy raz zostali oświeceni i zakosztowali daru niebieskiego, i stali się uczestnikami Ducha Świętego; (5) Zakosztowali też dobrego słowa Bożego i mocy przyszłego wieku; (6) A odpadli – ponownie odnowić ku pokucie" (Hbr. 6:4-6). Postępowanie wbrew znajomości może doprowadzić do stanu, w którym pokuta po prostu nie będzie możliwa. Książkowym przykładem takiej sytuacji jest Judasz. Po dokonanej zdradzie wyrzucił otrzymane pieniądze, a na koniec popełnił samobójstwo. Niewątpliwie żałował swojej zdrady i to zresztą Pismo św. mówi o nim (Mt. 27:3), nie mówi natomiast, że pokutował. Pokuty podjąć nie mógł, ponieważ przekroczył próg, o którym mówi Paweł w 6. rozdziale listu do Hebrajczyków. Może się zdarzyć - i zdarza się - że osoba zrodzona z ducha zawróci i uczyni siebie członkiem drugiej (wiecznej) śmierci. "Jeśli bowiem dobrowolnie grzeszymy po otrzymaniu poznania prawdy, to nie pozostaje już ofiara za grzechy" (Hbr. 10:26).
Tym bardziej udzielenie znajomości osobie, która nie przygotowała swojego serca, byłoby źródłem potępienia raczej niż zbawienia. Dlatego niepokutującemu Izraelowi Bóg nie dozwolił dojrzeć światła Ewangelii. Ponieważ nie podjęli pracy u podstaw i nie zapewnili sobie szaty sprawiedliwości, utracili możliwość wejścia na duchową ucztę Słowa Bożego, a tym samym nadzieję nagrody powołania do królestwa (zobacz przypowieść o uczcie weselnej). Zamiast wąskiej drogi poświęcenia, większość narodu wybranego wybrała szeroką drogę, która jednakowoż nie kończy się zatraceniem, jak podaje większość przekładów Biblii, ale utratą - tej właśnie nagrody zasiadania z Chrystusem na tronach w chwale (Mt. 7:13,14; Łk. 22:28-30). Bóg przygotował w swoim planie inny czas dla nich, aby przez odpowiednie doświadczenia przyszli do uznania Jezusa Chrystusa za swojego Mesjasza. "Będą patrzyć na mnie, którego przebili, i będą go opłakiwać" (Za. 12:10). "I tak cały Izrael będzie zbawiony, jak jest napisane: Przyjdzie z Syjonu wybawiciel i odwróci bezbożność od Jakuba" (Rzym. 11:26). Ponieważ jednak Ewangeliczne powołanie Boże do chwały jest szczególną łaską, skorzystają z niego ci, którzy dobrowolnie odpowiadają na wezwanie. I tylko tym Bóg otwiera w obecnym czasie oczy.
W tym kontekście można rozważać słowa Pana z Mt. 13:12 "Kto bowiem ma, temu będzie dodane i będzie miał w obfitości, ale kto nie ma, zostanie mu zabrane nawet to, co ma". Izraelita, dopóki nie przyjął Jezusa, nie miał poznania Ewangelii. Ale będąc członkiem narodu wybranego, był objęty nadzieją powołania do chwały, ponieważ temu narodowi Bóg tę nadzieję przedstawił (Rzym. 11:16-24). Co jednak mówi Jezus: temu, kto ma (postawę pełnego wiary pokutującego serca) będzie dodane (poznanie prawdy), ale kto (takiego serca) nie ma, zostanie zabrane nawet to, co ma (perspektywę powołania do chwały królestwa). Z jednej strony, powołanie do królestwa jest wynikiem Bożego wyboru. Izrael jako Boży naród wybrany takie powołanie otrzymał. Wybór nie oznacza jednak przymusu. Jest łaską, którą można przyjąć lub odrzucić. I z tej wolności odrzucenia powołania wielu z narodu wybranego skorzystało. Nie oznacza to ich odrzucenia, "Nieodwołalne są bowiem dary i powołanie Boże" (Rzym. 11:29). Nie oznacza także wyroku wiecznej śmierci, ponieważ śmierć zawsze jest wynikiem grzechu przeciw świadomości. Tej konsekwencji Bóg oszczędził Izraelowi, zamykając ich oczy i przemawiając przez naszego Zbawiciela w przypowieściach.